Trwa ładowanie...
Przejdź na
Unicorn
Unicorn
|

Andrzej Kosmala wspomina początki związku Krawczyków: "Brakowało im garnków, firanek, krzeseł"

215
Podziel się:

Menedżer Krzysztofa Krawczyka, Andrzej Kosmala, udzielił "szczerego wywiadu", w którym opowiedział o trwającej przeszło 50 lat przyjaźni z muzykiem. "Był człowiekiem walki. Nieustannie przejmował się pracą".

Andrzej Kosmala wspomina początki związku Krawczyków: "Brakowało im garnków, firanek, krzeseł"
Andrzej Kosmala wspomina przyjaźń z Krzysztofem Krawczykiem (AKPA)

Andrzej Kosmala był pierwszą osobą, która poinformowała o śmierci Krzysztofa Krawczyka. Od tamtej pory menedżer zmarłego wokalisty regularnie opowiada w mediach o okolicznościach jego odejścia, karierze i ich wieloletniej przyjaźni. Niedawno zapowiedział nawet, że planuje budowę pomnika artysty.

W końcu Andrzej Kosmala postanowił udzielić "szczerego wywiadu" magazynowi Viva. Krzysztof Krawczyk i jego menedżer byli przyjaciółmi przeszło 50 lat, zawodowo współpracowali natomiast przez całe 47 lat. W rozmowie Kosmala nie szczędził więc anegdotek. Opowiedział na przykład o początku znajomości z "polskim Elvisem Presleyem", kiedy to artysta bardzo pomagał mu materialnie.

Na początku sądziłem, że chce w ten sposób zdobyć moją sympatię i pomoc przy starcie do solowej kariery. Ale szybko przekonałem się, że to taki człowiek, który daje, nie licząc na nic w zamian. (...) Zawoził mnie nieraz do Domów Centrum i kupował koszulę. Garnitury zawsze miałem od Krawczyka, bo jak były dla niego przyciasne, idealnie leżały na mnie. Bez jego podbojów NRD nigdy nie ubrałbym tak elegancko moich dzieci. Przywoził im całe worki nowych ubrań i zabawek. O morzu alkoholu, którym umacnialiśmy naszą przyjaźń, nie wspomnę (...) - mówił Kosmala.

Menedżer Krawczyka podkreślił również, że jego podopieczny przez całe życie był niezwykle hojny. Personel hoteli czy kelnerzy w restauracjach wręcz uwielbiali muzyka - ten zawsze wręczał im bowiem pokaźne napiwki.

Hojność Krawczyka była powszechnie znana. Nigdy nie przeszedł obojętnie obok ulicznego grajka, zawsze coś mu wrzucił do kapelusza. (...) Krzysztof nie nosił przy sobie pieniędzy, bo im więcej ich miał, tym hojniejsze dawał napiwki, co nie za bardzo podobało się żonie (...) - wspominał Kosmala.

W rozmowie nie mogło też zabraknąć opowieści o wielkiej miłości Krawczyka i jego żony, Ewy. Kosmala stwierdził, że jego przyjaciel "poznał Ewę w odpowiednim momencie" i później stała się ona jednym z jego "dwóch aniołów" - drugim był za to sam Kosmala.

(...) Czuł się w Stanach samotny, był spragniony miłości. To nie był kraj, gdzie spełnił się jego "american dream". Wprawdzie pozostawał jeszcze formalnie mężem Haliny Żytkowiak (...), ale jego serce biło już dla Ewy. (...) Po powrocie do Polski było im ciężko. Zamieszkali w domku w Grotnikach pod Łodzią. Brakowało im garnków, firanek, krzeseł. Spali na materacu. Ale Krzysztof miał taki przypływ energii, był tak szczęśliwy, że mógł pracować od rana do wieczora. Wkrótce umocnił swoją pozycję na polskiej scenie - relacjonował Kosmala.

Menedżer zmarłego artysty wspomniał także o wypadku samochodowym, którego ten doznał pod koniec lat 80. Podkreślił, że Krawczyk nawet leżąc w szpitalu ze "zmasakrowaną twarzą" nie przestawał myśleć o karierze.

(...) Na drugi dzień powiedział przez zadrutowane zęby: "Dbaj o zespół, trzeba też kupić nowy samochód". Pomyślałem wtedy, że wyjdzie z tej tragedii. Był człowiekiem walki, nieustannie przejmował się pracą, ciągle o niej rozmawialiśmy (...) - przyznał.

Kosmala opowiedział też o nawróceniu Krawczyka, na które duży wpływ miał właśnie jego wypadek.

Poznałem go jako człowieka niewierzącego. Był silnie związany z ojcem. (...) Po jego śmierci matka wpadła w depresję i Krzysztof został gońcem, żeby zarobić na utrzymanie rodziny. Wspominał, jak kiedyś stał pod kuchnią łódzkiej restauracji i chłonął zapach schaboszczaka, na którego nie mógł sobie pozwolić. Ale zaczął wracać do Boga już na emigracji w Ameryce. Dorabiał na budowach, żeby się utrzymać. Którejś niedzieli Ewa zaciągnęła go do polskiego kościoła na Jackowie. Krzysztof przez całą mszę żuł gumę i ksiądz go zrugał przy wszystkich. Zrobiło mu się wstyd. Po powrocie do domu wziął książeczkę do nabożeństwa i natrafił na takie zdanie: "Pan Bóg mieszka w nas, a my w Panu Bogu". Od tego czasu, jak mi powiedział, coraz częściej o Nim myślał.

Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
pudelek.pl
KOMENTARZE
(215)
Anja93
3 lata temu
Moim zdaniem te "szczere wywiady" nie są potrzebne...
antek
3 lata temu
ciszej nad tą trumną...juz zarabiają na wywiadach...wstyd
?????
3 lata temu
Nie pojmuję jak można mieć siłę i ochotę uzewnętrzniania się tak szybko po śmierci bardzo bliskiej (podobno) osoby.
uuu
3 lata temu
Łol niemożliwe mnie tez, na nowym mieszkaniu gotowałam pare tygodni na kuchence turystycznej!
Szkoda, że
3 lata temu
Dzięki Kosmali i 'zrozpaczonej" wdowie legenda Krawczyka sięgnęła bruku!
Najnowsze komentarze (215)
yxyxy
3 lata temu
właśnie nie poznał Ewy w odpowiednim momencie bo był zonaty.
Kata
3 lata temu
ILE CI ZAPŁACILI ZA TEN WYWIAD?
Uwaga,uwaga.....
3 lata temu
Kosmala ogłosił na FB, że szykuje się w zaświaty - jeszcze tylko zarobi na wywiadach, zorganizuje zbiórkę, pośmieje się z naiwniaków i hajdawera...
Iza
3 lata temu
I ten Andrzej i ten Lichtman dwie hieny
Kloss
3 lata temu
Te cmentarne obrazki i teatralna żałoba wdowy to sposób na biznes - sprzedać swoją "rozpacz" za tyle za ile się da! Kosmala też zamieścił na fb. nagranie zrobione pod publiczkę, na którym gra zbolałego męczennika wybierającego się w zaświaty. Skoro szykuje się do umierania, to dlaczego z tyloma ludźmi wojuje o zyski??? To są metody podprogowe, które mają urabiać opinie publiczną i dawać zasłonę dymną na niecne praktyki. Nikt im nie wierzy, bo swoim postępowaniem sami siebie zaorali!
tak to bedzie
3 lata temu
"Moj przyjacielu, byles mi naprawde bliski... (...) Zony nie dalem, zone wziales sobie sam!"
PODZIĘKOWALI?...
3 lata temu
ZAMIAST PODZIĘKOWAĆ OBRAŻALI UCZESTNIKÓW POGRZEBU I URUCHOMILI NA FB WŁASNY LANS ORAZ NERWOWE SZUKANIE KASY! Dobrym zwyczajem jest, że najbliższa rodzina po pogrzebie dziękuje uczestnikom pogrzebu za okazaną życzliwość, wsparcie, wszelką pomoc, złożone kondolencje, wieńce i kwiaty oraz zamówione msze święte w intencji zmarłego. Bliscy KK - żona i Kosmala, na to się nie zdobyli, choć aktywność na fb rozpoczęli kilka godzin po powrocie z cmentarza. Jak widać oni SĄ KULTURALNI INACZEJ! I nie tłumaczy ich żałoba, bo w innych aspektach sami jej nie uszanowali.
Franek
3 lata temu
”Ja jestem menago , stonsa robie nago”
Ewa
3 lata temu
Facet daj spokoj! Chcesz jeszcze wyrwać trochę kaski !Wszyscy byliście ba garnuszku Krawczyka!
Komedia!
3 lata temu
Ewa i Kosmala powinni szczerze powiedzieć Lichtmanowi, że to oni chcą lecieć do gazet i proszą aby nie robił im konkurencji - jak widać polecieli...
mary
3 lata temu
Kosmala sie zagalopował z tymi wspomnieniami podkreślając w kazdym wywiadzie jak ważną był osobą wtedy.A to co robi teraz to już wstyd
Księgowy
3 lata temu
Kto za rok będzie pamiętał?
Znajomi
3 lata temu
Nie podoba mi się to towarzystwo ❗👀
Wera
3 lata temu
A co Krawczykowa nie przywiozła sobie talerzy z USA, przecież była kelnerką, no i nie zarobiła tam - przecież to był okres, jak dolar wysoko stał i wszyscy wracali z dolarami i byli bogaczami. Cos mi tu nie gra.
...
Następna strona