W Polsacie, po sześciu edycjach przechwyconego od TVN-u _**Tańca z gwiazdami**_, zrozumiano już, że utrzymanie stałej oglądalności nie jest tak łatwe, jak się wydawało. Program rozpoczął ambitnie, bo od trzech i pół miliona widzów. Jednak najnowsza, jesienna edycja, zainteresowała już 700 tysięcy widzów mniej. Być może powodem było to, że uczestnicy, pełniący rolę gwiazd, są mniej znani od swoich tanecznych partnerów.
Spadająca oglądalność sprawiła, że producenci podejmują coraz bardziej nerwowe decyzje. Rok temu postanowili wymienić prowadzącą. Tancerkę Annę Głogowską zastąpiła ulunienica Niny Terentiew, Paulina Sykut-Jeżyna. To jednak nie pomogło.
Obecnie stacja zabiega podobno o udział Agnieszki Kaczorowskiej w wiosennej edycji oraz Rafała Maseraka w jury. Ma w nim zastąpić Andrzeja Grabowskiego, którego wizerunkowi bardzo zaszkodził medialny rozwód z chorą żoną, Anitą Kruszewską.
Jak donosi Super Express, dyrektor programowa stacji osobiście zabiegała o udział Bogusława Lindy w nadchodzącej edycji. Jak jednak można było przewidzieć, aktor odmówił. Zdarzyło się to zresztą nie pierwszy raz. Boguś najwyraźniej od lat nie zmienił zdania na temat tego, że żadne pieniądze nie są w stanie wynagrodzić wygłupiania się na parkiecie.
Nina Terentiew oferowała mu już nawet maksimum stawki, jakie tam są w ogóle możliwe - 20 tysięcy za odcinek - ujawnia osoba z produkcji show. Ale ja nie wierzę, żeby on się kiedykolwiek skusił.
Caryca ponoć planuje powtarzać swoją ofertę, mimo marnych nadziei na sukces.
Oczywiście, ja niezmiennie chciałabym zobaczyć na parkiecie Bogusława Lindę w białym smokingu, ale znam trochę realia - komentuje w Super Expressie.
Dziwicie mu się?