Edyta Górniak latem tego roku podjęła kolejną ze spontanicznych decyzji i postanowiła zamieszkać z synem na stałe w Los Angeles. Tak jej się spodobało na wakacjach w Malibu, że uznała, że po prostu nie chce wracać do Polski. Przeprowadzka do Kalifornii rozwiązała kilka jej najbardziej palących problemów, takich jak humory właściciela domu, który piosenkarka wynajmowała w Krakowie, pretensje byłych teściów, którzy ciągali ją po sądach pod pretekstem zabezpieczenia kontaktów z Allanem, a ostatnio także niebezpieczeństwo, że były mąż, kokainista Dariusz K., wypuszczony z aresztu za kaucją, będzie nękał ją i syna.
W rozmowie ze swoim ulubiony tabloidem Edyta zapewnia, że nie tylko Allan czuje się w Kalifornii doskonale, zwłaszcza odkąd zmienił środowisko, a nowi koledzy nie wiedzą, że jego tata zabił kobietę na pasach. Ona także odkrywa uroki anonimowości, której bardzo brakowało jej w Polsce.
To trudno wytłumaczyć komuś, dla kogo codzienność tutaj w Polsce jest taka zwykła. Przez tę przeprowadzkę ja i mój syn zyskaliśmy ekskluzywność życia codziennego. Spokój, spacery, rozmowy. Nie ma paparazzi. Możemy wszędzie pójść. Tu przebiegałam z budynku do samochodu, z samochodu do domu. W sklepie to tak jak błyskawica. Albo ktoś coś kupował dla mnie, żeby znów nie było zamieszania - wspomina Edyta.
Przy okazji Edyta wyznała, że przeprowadzka do Los Angeles zmieniła jej relacje z mężczyznami:
Muszę się nauczyć reagować na komplementy od mężczyzn. Jestem przyzwyczajona, że jeśli ktoś mnie zatrzymuje na ulicy, to na przykład chce sobie zrobić zdjęcie. A teraz... chcą się umówić na kawę - opowiada. Ja bardzo szybko musiałam dojrzeć, szybko stanęłam na scenie. Potem była już odpowiedzialność, byłam rozpoznawalną osobą, potem zostałam mamą. Wszystko miałam inaczej, więc ja teraz przeżywam coś, co dla państwa może się wydawać nudne, a dla mnie jest ekscytujące.