Magdalena Cielecka nie ukrywa, że nie po drodze jej z "dobrą zmianą". Regularnie uczestniczyła w marszach Komitetu Obrony Demokracji oraz w Czarnym Proteście. Niedawno wyznała w Newsweeku, że przerażają ją narastające w polskim społeczeństwie podziały, za które wini aktualną władzę. Posunęła się nawet do stwierdzenia, że kiedyś, wracając z marszu KOD-u, poczuła się prześladowana w tramwaju "jak żydowskie dziecko w czasie okupacji". Potem tłumaczyła się z tej kontrowersyjnej analogii, wyjaśniając, że "odczuła, że ludzie mają ją za coś, co jest niepożądane".
W najnowszym wywiadzie dla Vivy aktorka unika już politycznych deklaracji. Wspomniała tylko o swoim rozczarowaniu Kościołem Katolickim, przynajmniej tym w Polsce. Cielecka, jako dziecko wychowane w rodzinie alkoholika w liczących dwa i pół tysiąca mieszkańców Żarach, nie miała łatwego startu. Pomogli jej nauczyciele i osoby poznane w ruchu oazowym.
Miałam po prostu szczęście, że trafiłam na panią Elżbietę Jatulewicz, która w naszej szkole zajmowała się szkolnym teatrem. Może to był rodzaj przeznaczenia, że spotykałam osoby, które we mnie to aktorstwo obudziły, inaczej zostałabym nauczycielką albo dziennikarką w Częstochowie - wspomina po latach. Należałam wtedy do ruchu oazowego, dziś jestem daleko od Kościoła, uważam, że - poza wyjątkami - stał się szkodliwy. Natomiast w latach 80. Kościół odgrywał rolę kulturalno-oświatową, był wentylem do wolności i swobodnego myślenia. Ktoś mi podetknął Camusa, ktoś inny Gombrowicza, siejąc we mnie ziarno, które zakiełkowało. Dzieciństwo to nie było tragiczne doświadczenie. Ojciec był po prostu chory, tak to dzisiaj postrzegam. Ale nigdy nie stosował przemocy, nigdy mnie nie uderzył. Moje dorastanie nie było aż tak traumatyczne. Mama pracowała w księgowości, a ojciec, o paradoksie, był kierowcą. Nie było tak, że miałam jasną drogę i sobie po niej kroczyłam. Nie wiedziałam, kim będę i chcę być. Dzisiaj wiem, że to, między innymi, jest syndrom DDA - dorosłego dziecka alkoholika, które nigdy do końca nie wie, czy jest na swoim miejscu. Ta wątpliwość towarzyszy mi przez całe życie, ale pojawia się zwłaszcza kiedy się dorasta i stoi na rozstaju. Ciągle miałam poczucie, że gdzieś jestem na chwilę i z przypadku, że jeśli nie napiszę dobrze klasówki to mnie ze szkoły wyrzucą.
Cieleckiej bardzo ciężko było uwolnić się od wspomnień o ojcu-alkoholiku. Większość swojego dorosłego życia poświęciła na związek z Andrzejem Chyrą, który miał podobny problem. Ostatecznie po niemal dekadzie ciągłych rozstań i powrotów aktorka uświadomiła sobie, że go nie zmieni. To udało się ponoć dopiero synowi aktora, który przyszedł na świat półtora roku temu.
Magda jest obecnie w szczęśliwym związku z Dawidem Wajntraubem, chociaż nie mówi o nim zbyt wiele.
_**Mieszkamy razem od trzech lat, mam go przy sobie blisko**_ - ujawnia w wywiadzie. Nienormalne byłoby, gdybym mówiąc o swoim życiu, w ogóle o nim nie wspomniała. Ale gdy pracuje lub wyjeżdża, jest przecież pilotem wycieczek, bardzo lubię być sama. Mój dom pozwala mi odseparować się czasem od świata. Mieszkam na Mokotowie, to już moje trzecie miejsce w Warszawie. Lubię stare mieszkania, wszystko jednak musze zrobić po swojemu. Burzę ściany, zmieniam kuchnię, przerzucam w inne miejsce. To kosztuje dużo stresu i pieniędzy, ale na szczęście są kredyty.
Na rzadkich wspólnych zdjęciach Magda i Dawid wyglądają na naprawdę szczęśliwych. Zobacz: Magda Cielecka całuje narzeczonego (ZDJĘCIA)