Niedługo minie rok, odkąd Grażyna Torbicka zwodzi dyrektora programowego TVN-u Edwarda Miszczaka, który ciągle nie traci nadziei, że w końcu zdecyduje się u niego pracować. To właśnie on wyciągnął do niej pomocną dłoń, gdy w odwecie za wymówienie, TVP zrezygnowała ze sponsorowania organizowanego przez Grażynę Festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym. Miszczak uratował imprezę, finansując ją i zapewniając promocję w Dzień Dobry TVN i TVN 24.
Od początku było jasne, że jego pomoc nie była bezinteresowna. Miszczak od dawna zabiega o pozyskanie Torbickiej dla swojej stacji. Jeszcze na długo zanim rządy w TVP objęła nowa ekipa. Miszczak kusił Grażynę obietnicą całkowitej swobody, dowolności w doborze ekipy i wyłącznego wpływu na kształt jej programu, o ile zdecyduje się przejść do TVN-u.
Grażyna ciągle jednak się waha. Podobno boi się, że nie pasuje do komercyjnej telewizji, opierającej się na słupkach oglądalności. Jednak nie może pozwolić sobie na to, by otwarcie powiedzieć Miszczakowi, że nie będzie u niego pracowała z obawy, że nikt nie będzie chciał jej oglądać. Dlatego krąży wokół TVN-u, współpracując ze stacją przy różnych okazjach. Ostatnio poprowadziła galę Paszportów Polityki oraz relację zza kulis rozdania Europejskich Nagród Filmowych.
Sytuacja finansowa pozwala Grażynie na wybrzydzanie. Nie tylko od roku pełni rolę ambasadorki firmy L’Oreal, lecz także świetnie zarabia na konferansjerce.
Za prowadzenie dwugodzinnej imprezy bierze około 16 tysięcy złotych - ujawnia znajomy prezenterki w rozmowie z Faktem. Ma swoją stawkę i konsekwentnie się jej trzyma. A że ma wdzięk, klasę i jest lubiana, to propozycje sypią się jak z rękawa.
Jak dodaje tabloid, Torbicka prowadzi średnio pięć imprez w miesiącu. Czyli zarabia w ten sposób blisko 100 tysięcy złotych miesięcznie.