Wojna Michała Wiśniewskiego z Katarzyną Kanclerz stała się niezwykle zaciekła. Michał oskarża swoją byłą menedżerkę między innymi o rozbicie swojego małżeństwa z Mandaryną i wypranie jej mózgu. Kanclerz i Marta twierdzą zaś, że to Michał nie mógł znieść sukcesu swojej żony i dlatego ją porzucił.
Aby zrozumieć w pełni tę sytuację i wyrobić sobie zdanie na temat tych ludzi warto przypomnieć wywiad poprzedniej żony Michała, Magdy Femme, która w 2004 roku oskarżała go w rozmowie z Vivą o potworne rzeczy. Wiemy, że część z Was dobrze to pamięta, ale przypominamy reszcie.
Szczerze - nie chcemy nawet wnikać, czy to co mówiła o Wiśniewskim jest prawdą. Żal nam ludzi, którzy wywlekają w gazetach takie brudy ze swojego życia. Bardziej niż opis prania mózgu, jakie zdaniem Magdy zafundował jej Michał i opisu psychicznego znęcania się nad nią, interesuje nas rola Mandaryny w tragedii tej kobiety.
Przypomnijcie sobie o tym zawsze, gdy Marta Wiśniewska będzie użalać się nad sobą w telewizji i zgrywać cierpiętnicę, gdy łamiącym się głosem będzie przekonywać, jakie nieszczęścia spotkały ją w życiu. Magda Femme twierdzi, że przez to, co zrobiła jej Marta, myślała poważnie o tym, żeby się zabić.
Wywiad z Femme był odpowiedzią na wcześniejszy wywiad Wiśniewskiego i Mandaryny w Gali, w którym Michał wyznał, że Magda jest lesbijką i że zostawił ją, bo nie chciała urodzić mu dziecka. Oskarżył ją też o to, że wpędziła go w ciężkie kompleksy.
Kiedy w 1996 roku braliśmy ślub, od razu mi oświadczył: "Nie przyznajesz się, że jesteś moją żoną, bo te wszystkie piszczące fanki na moich koncertach będą rozczarowane, przestaną się we mnie zakochiwać i będziemy mniej popularni. To byłby błąd marketingowy" - tłumaczy Magda fakt, że przez tyle lat ukrywała ich związek. Można sobie wyobrazić, jak się czuje młoda żona, kiedy musi zaraz po ślubie udawać, że nie jest z tym facetem, z którym spędza 24 godziny na dobę.
Oczywiście próbowałam to zrozumieć. Podporządkowałam się temu, bo przecież Michał - taki świetny biznesmen - na pewno ma rację. I nie miałam wtedy świadomości, jakie będą konsekwencje, że nigdy na przykład nie przeżyję z nim romantycznego wieczoru na spacerze, że nie będę mogła wziąć go na ulicy za rękę, pójść do parku, popatrzeć na zachód słońca. Że to wszystko, co mają zwykłe dziewczyny, mnie ominie.
Ale znosiłam to dzielnie, z uśmiechem nawet wtedy, gdy już nie byliśmy razem, dzwonił do mnie, mówiąc, że jest moim najlepszym przyjacielem. I jednocześnie dawał mi do zrozumienia, że jeśli kiedykolwiek coś powiem na jego temat, zniszczy mnie.
Myślę, że nie macie najmniejszego pojęcia o tym, jaki jest Michał. Znacie kilka jego twarzy, ale tej prawdziwej nie.
- A jaka jest ta prawdziwa?
Co mam powiedzieć? Że on sam nie wie, jaki jest? Że bazuje na jednym haśle: biedne dziecko z domu dziecka? Że wszystko mu wolno i musicie mu wybaczać? Że wyrzucił mnie z zespołu, który razem stworzyliśmy? A ja grzecznie opowiadałam, że odeszłam sama? Postawił mi warunek, że albo będę z nim, albo mnie wyrzuci na bruk. Miałam więc nadal cierpieć po cichu. Po sześciu latach ciężkiej pracy - mojej i moich rodziców. Na początku przecież nic nie mieliśmy. Moi rodzice sprzedali akcje, mieszkanie, wszystkie pieniądze, jakie mieli, włożyli w nasz zespół. I nagle ja mam zostać wyrzucona. Chyba że zostanę z nim i nie będę się buntować.
Dalej oskarżała go jeszcze mocniej:
Co mam powiedzieć? Że zabrał wszystkie karty kredytowe, które należały i do mnie, bo zarabiałam tyle samo? Że zostawił mnie bez środków do życia? Że zabrał mi nawet telefon komórkowy?
I najbardziej interesujący nas fragment, o tym, jak zachowywała się w tym czasie Mandaryna:
Mam powiedzieć, że przychodziła do naszego domu, kiedy byliśmy jeszcze małżeństwem? Że na rok przed naszym rozwodem zapraszała już koleżanki na grilla do mojego ogrodu? Bo za jakiś czas on będzie jej? Wyobraża pani sobie, jak mogłam się wtedy czuć? Jak czuje się człowiek, kiedy dzieli się schedę po nim jeszcze za jego życia? Ale nie skarżyłam się, milczałam. Bo są rzeczy, które nie nadają się do publicznej wiadomości. I teraz są też takie, których nigdy nie ujawnię, o wiele gorsze niż to, co mówię. Grożące o wiele większymi konsekwencjami, bulwersujące wszystkich bez wyjątku. Mogłyby mieć nawet skutki prawne.
Nigdy mnie nie uderzył. Ale czy maltretowanie psychiczne nie jest gorsze? Chociaż nie zostawia siniaków na ciele. Lubił, kiedy płakałam. Podobała mu się moja rozpacz, gdy romansował z Martą-Mandarynką. Mówił do mnie: "Wyjdź z Mandarynką na scenę, uśmiechaj się." Myślę, że czuł się, dowartościowany, bo ja to wszystko musiałam znosić. Raz po koncercie zasłabłam. Byłam wtedy w ogóle bardzo słaba psychicznie i fizycznie, wyczerpana tą sytuacją. Przyjechało pogotowie, w karetce podawano mi tlen. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam przez okno samochodu, że Michał obejmuje Mandarynkę. To było straszne.
Żal nam młodych dziewczynek, które widzą w Mandarynie anielską prawie-dziewicę. Choć może to już przeszłość i Magda, Marta i Michał poukładali sobie w głowach.