Dominika Kulczyk od rozwodu z Janem Lubomirskim wytrwale próbuje zostać celebrytką. Trzy lata temu namówiła TVN na emisję jej autorskiego programu Efekt domina. Pierwsze dwa sezony nie okazały się oszałamiającym sukcesem. Widzów nie przekonały przygody miliarderki, udającej przed kamerą biedną, po to, by potem promować swój program w wartych kilkadziesiąt tysięcy złotych kreacjach od projektantów szytych przez dzieci w Bangladeszu.
Jednak póki Dominika sama finansuje swoje podróże i program, TVN nie ma nic przeciwko temu, by od czasu do czasu coś jej wyemitować. Kulczykówna odziedziczyła w końcu 8 miliardów złotych. Za te pieniądze mogłaby kupić cały TVN.
Dominika lubi zapewniać, że nie boi się biedy. Czasem nawet musi spędzić kilka godzin na lotnisku pozbawionego saloniku dla VIP-ów, więc jest przyzwyczajona do ciężkich warunków: Dominika Kulczyk o swoim ciężkim życiu: "Wiem, jak to jest siedzieć na lotnisku, gdzie nie ma sektora dla VIP-ów"
Reżyser i producent jej programu Marek Kłosowicz zapewnia, że na planie bywa jeszcze trudniej. Ponoć dochodzi nawet do tego, że trzeba cały dzień spędzić w samochodzie.
Pracownik Dominiki postanowił skorzystać z okazji i podlizać się szefowej w tygodniku Gwiazdy. Zapewnia, że jest bardzo dzielna. Podobno nawet nie wybrzydza na hotele.
Gdyby ktoś nie wiedział, że Dominika jest bogata, toby się tego absolutnie nie domyślił. Na planie zachowuje się jak każdy z nas - przekonuje w tabloidzie. A to jest trudna i ciężka fizyczna praca. Nie zawsze jesteśmy przecież w miastach. Zdarza się, że trzeba jechać samochodem przez cały dzień i mieszkać w czymś, co ciężko nawet nazwać hotelem. Nikomu by się nie chciało, gdyby nie robił tego z potrzeby serca. Często mam taki problem z Dominiką, że jak się odwrócę, ona nagle znika. I wtedy zazwyczaj znajduję ją wśród dzieci. Śpiewa z nimi piosenki, gra w różne zabawy.
Wierzycie?