Piotr K. promowany był jako "najmłodszy polski milioner" i ulubieniec telewizji śniadaniowych oraz celebrytów, którym oferował zabiegi estetyczne w wyjątkowo korzystnych cenach, albo tylko w zamian za wspominanie o nim w wywiadach. Na szczęście nabrała się tylko Ilona Felicjańska i to też na krótko. Kiedy zorientowała się, że do przeprowadzenia obiecanego przez młodego "miliardera" wybielania zębów przymierza się statysta, udający dentystę, przezornie uciekła z fotela. Gdy jednak próbowała ujawnić prawdę o "klinice" Piotra K., on beztrosko zdyskredytował ją mediach, zapewniając, że Ilona i tak nie wie, co się wydarzyło, bo była pijana.
Chociaż wygrała z nim w sądzie, nigdy nie zobaczyła należnych jej pieniędzy. Zobacz: Felicjańska o Piotrze K.: "Jest mi winien pieniądze! Sprawiedliwość go dosięgnie"
_**Za klinikę robił pokój z leżanką**_ - wspomina w Newsweeku były pracownik Piotra K. Dla konsultantów boks przy boksie. Nie wiem, jak ludzie mogli połknąć taką ściemę. Piotr K. to świnia, gnojek, w sumie potwór. Ludzie to dla niego śmieci.
Z czasem Piotr K. poszerzył ofertę o preparaty upiększające, które nie przeszły żadnych testów. Jak wspomina jeden z pracowników, kiedy okazało się, że wybielająca pasta do zębów niszczy dziąsła, a po preparacie odchudzającym ktoś dostał wysypki, "najmłodszy polski milioner" tylko śmiał się, że ludzie są tacy głupi i dali się na to nabrać.
Pal sześć, że klienci wyzywali nas od złodziei, bo lek nie dotarł, a jak dotarł to nie zadziałał. Gorzej, gdy dzwonili w płaczem, że ich wysypało na całym ciele, że ciśnienie skoczyło do dwustu - mówi jeden z byłych pracowników. Innym razem pani z pretensjami, że widnieje na zdjęciu jako grubas, przykład otyłej Polki, której należy się natychmiastowa kuracja. A ona wcale nie zamierza się odchudzać. Piotr tarzał się ze śmiechu, że baba taka głupia. Kazał przeciągać rozmowy, by były płatne, o czym ludzie nie mieli pojęcia.
Jak się z czasem okazało, Piotr K. był zdania, że wszyscy powinni zrzucić się na jego sukces finansowy.
Dlatego zaczął rozsyłać wezwania do zapłaty także tym, którzy nigdy niczego u niego nie kupili. Wtedy Piotrem K. zaczęła interesować się policja. Przestał pojawiać się w "call center", jednak nawet z daleka znęcał się nad pracownikami.
_**Kontrolował nas przez kamery, z telebimu**_ - wspomina informator Newsweeka. Za byle co karał. Bywało, że przez osiem godzin nie pozwolił zrobić siku. Wielki Brat amerykański, kurwa mać.
Ciężko nie zastanawiać się, dlaczego ludzie znosili to wszystko i do tego stopnia podporządkowali się dwudziestolatkowi o narcystycznej osobowości, zapewniając mu dochody na poziomie 200 tysięcy złotych dziennie.
Zdaniem medioznawców winna jest polska kultura pracy, nadal dość niska, w której wydzieranie się na pracowników uchodzi za "dowód skuteczności menedżera". Oraz głęboka wiara Polaków, że nie da się zarobić pieniędzy w uczciwy sposób.
Dlaczego Piotr K. wydał się wiarygodny? Chyba głównie przez nasz kompleksy, przez to przekonanie, że nie ma u nas uczciwych biznesmenów - komentuje dr hab. Jacek Wasilewski z Uniwersytetu Warszawskiego. Więc to miał być zwrot akcji - wreszcie mamy naszego Mozarta finansów, cudowne dziecko, którym możemy się w świecie pochwalić. Nie dość, że dzięki ciężkiej pracy bogaty, to jeszcze skromny, grzeczny.
Wśród znajomych Piotra K. panuje raczej przekonanie, że jest on psychopatą, który nauczył się udawać normalnego człowieka, ale tylko na potrzeby telewizji śniadaniowej. Zobacz: Były pracownik Piotra Kaszubskiego: "Jest, moim zdaniem, psychopatą"
_**Opowiadał nam, że jak zechce, to zostanie szejkiem arabskim**_ - wspomina jego dawna koleżanka z podwórka osiedla na Mokotowie, gdzie nadal mieszka mama Piotra. Albo że będzie rządził Ameryką i Chinami. Jednocześnie. Byliśmy pewni, że skończy w jakimś klubie na rurze, nie stać go na więcej, przecież zamiast mózgu ma sałatkę jarzynową i nic tego nie zmieni. Potem kiedyś dał mi stówę, od niechcenia. Lakier do włosów kup sobie lepszy. Wtedy już miał na osiedlu ksywę Mówiszimasz. Nie wierzył, że go złapią.
Piotr K. został zatrzymany w Wiedniu w wigilię Bożego Narodzenia na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Polska prokuratura zgłosiła wniosek o ekstradycję. Za sprzedaż bezwartościowych produktów i wykorzystywanie agresywnych technik sprzedaży grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Dzisiaj został przewieziony z aresztu w Nowym Sączu do aresztu na warszawskiej Białołęce, gdzie będzie czekał na proces.
Kraty, spacerniak, grochówka? Mogą go trzymać ile chcą - komentuje dawna koleżanka Piotra. Przetrwa. Przecież wie, że będzie kiedyś rządził Chinami i Ameryką. Jednocześnie.