Piotr Tymochowicz swoją "karierę" zaczynał w czasach, gdy w Polsce wiedza o budowaniu wizerunku była tak niewielka, że niemal każdy, kto miał trochę sprytu i dostęp do zachodniej literatury z tego obszaru, mógł wykreować się na znawcę tematu. Tymochowicz doskonale wiedział, jak wykorzystać tę lukę w rynku i dzięki kilku tanim chwytom z dziedziny wystąpień publicznych i mowy ciała zastosowanym na pozbawionych ogłady, ówczesnych politykach Samoobrony i SLD, zbudował złudzenie, że potrafi w "cudowny sposób" przemienić tombak w złoto. Z czasem jednak, gdy dziedzina rozwijała się, a w branży przybywało prawdziwych fachowców, Piotr zaczął się gubić. Wykonywał nierozważne ruchy i zaliczał spektakularne wpadki, które trudno mu było później wytłumaczyć.
Najgłośniejszym był skandal z udziałem jego żony i dziecka, które później okazało się być dzieckiem Pawła Pawelca, prezentera radia Eska. Po fali brudnych oskarżeń i wzajemnych przepychanek na forum publicznym, zakończonych żenującym wideo, w którym Marzena Popowska tłumaczyła się przed całą Polską kto właściwie ją zapłodnił, Tymochowicz postanowił na jakiś czas usunąć się w cień i przeprowadził się do Kambodży. Jednak ktoś tak desperacko pragnący uwagi długo nie wytrzymał bez rozgłosu.
Jakiś czas temu zaczął zamieszczać na swoim fejsbukowym profilu zdjęcia z 20-letnią Kambodżanką, wyglądającą na 13 lat, opowiadając jak jest szczęśliwy w nowym związku. Oczywiste było, że liczył na to, że media podchwycą temat i przywrócą jego nazwisko z niebytu. Zapewne liczył się też z tym, że pokazując światu, że pociąga go seksualnie osoba o wyglądzie dziecka, wywoła skandal obyczajowy. Nie przewidział chyba jednak, o jakim zasięgu. Fala negatywnych reakcji musiała go przerosnąć. W komentarzach czytelnicy jawnie zarzucali mu pedofilię i sugerowali, że powinien zostać ukarany. Zwłaszcza po tym, jak przyznał się do "adopcji" dwóch dziewczynek, które "wykupił" od ich przymierającej głodem matki.
Tymochowicz zabrnął tak daleko, że sam już najwyraźniej pogubił się we własnych manipulacjach. W najnowszych wpisach, które nieprzerwanym strumieniem zamieszcza od dwóch dni na swoim profilu twierdzi m.in., że cała historia od początku była zmyślona. Ciężko przebrnąć przez setki linijek bełkotu, który nazywa "Ostatecznym Odkryciem Kart", ale dla Was spróbowaliśmy.
W pierwszym wpisie żali się, że odwołano mu zaproszenie do Dzień Dobry TVN, bo "redaktorzy się przestraszyli". Nazywa także czytelników, którzy skomentowali jego pociąg do kobiet wyglądających jak dzieci "rzeszą hejtujących, pryszczatych gimnazjalistów i dorosłych frustratów z najgorszymi cechami polskiej mentalności". Twierdzi przy tym, że udało mu się dzięki tej "rzeszy" wypromować i w ostatnich dniach zyskał sporo nowych propozycji współpracy.
Przekonuje, że "zrobił wszystko dla reklamy i pieniędzy". Tu pojawiają się liczby - "od 5 do 8 milionów złotych". Nie wiadomo wprawdzie jak to wyliczył, ale nie czepiajmy się szczegółów. W kolejnym przydługim wpisie - swoją drogą Piotr poświęca chyba na nie większość swojego czasu - "Timoore" wraca do sytuacji sprzed lat i sugeruje, że afera z jego żoną i dzieckiem Pawelca również była zaplanowana. Insynuuje też, że być może "tak naprawdę wcale nie wzięli rozwodu i żyje ze swoją żoną na Florydzie". Dalej nazywa Polaków "sforą zazdrosnych gnojów i podłych, wstrętnych bab", po czym przyznaje, że miał już w przeszłości problemy z podejrzeniami o pedofilię.
Twierdzi również, że dziewczyna ze zdjęć, którą przedstawiał jako Sa Na w rzeczywistości ma na imię inaczej i... od roku jest żoną Khmera. W swoich kolejnych wpisach Piotr przedstawia jeszcze dwa alternatywne "scenariusze" dotyczące relacji z Kambodżanką i każe czytelnikom zgadywać, który z nich jest prawdą.
Trudno stwierdzić, czy historia z 20-latką była prawdziwa, czy nie, za to śmiało można dziś nazwać Tymochowicza specjalistą od wizerunkowego "samozaorania".
Piotrek, mamy radę - ochłoń, wytrzeźwiej, odejdź na chwilę od Internetu. Dobrze ci to zrobi.