W grudniu Witold Pyrkosz świętował swoje 90. urodziny w towarzystwie żony, dzieci i wnuków w rodzinnym domu koło Piaseczna. Aktor nigdy nie narzekał na swoje zdrowie, a w wywiadach podkreślał, że "czuje się dobrze i ma w sobie dużo siły". Jednak w ostatnich miesiącach podupadł na zdrowiu i trzy tygodnie temu trafił do szpitala z zapaleniem płuc. Niestety, jego stan z dnia na dzień się pogarszał. Aktor zmarł w sobotę 22 kwietnia, a jego śmierć poruszyła wiele sympatyków, przyjaciół i gwiazd M jak miłość, w którym serialowy Lucjan Mostowiak grał od 17 lat.
Wyrazy współczucia dla rodziny Pyrkosza płynęły z całej Polski. Do tej pory wdowa po aktorze, Krystyna Pyrkosz nie chciała opowiadać o jego pogarszającym się stanie zdrowia. Jak wyznała w Super Expressie, jej mąż "przez ostatni tydzień nie miał świadomości i nie było z nim żadnego kontaktu".
Taki miałam poranek, że dostałam telefon ze szpitala - przyznała Krystyna Pyrkosz w tabloidzie. Nie było mnie przy nim. Ale z mężem już nie było kontaktu.
Ze śmiercią męża, z którym spędziła 54 lata, nie radzi sobie najlepiej. Jak wyznała, "załatwiła wszystkie pogrzebowe formalności" i wciąż nie potrafi ukryć swojej rozpaczy.
Ja nie wiem, co ja teraz zrobię - mówiła załamana. Najchętniej to bym się położyła obok męża i żeby nas razem pochwali. Ja się wykończę. Długo to nie potrwa.
Jak podkreśla Krystyna Pyrkosz, pomiędzy nią a mężem nigdy nie było większych nieporozumień. Uchodzili za zgodne małżeństwo wspierające się w trudnych chwilach.
Już niestety nie ma mi kto mówić: "będzie dobrze". Nie wiem... Nie wiem czy mnie szlag nie trafi. Każde serce ma jakąś wytrzymałość. Choć mąż powtarzał, że ma serce jak dzwon, prawda? - usiłowała zażartować pani Krystyna.
Pogrzeb Witolda Pyrkosza zaplanowany jest na piątek w Górze Kalwarii.