Martyna Wojciechowska od lat realizuje się jako ekstremalna podróżniczka i dziennikarka. Razem z ekipą programu Kobieta na krańcu świata zwiedza najniebezpieczniejsze zakątki globu, aby przybliżyć widzom TVN-u różnorodne kultury i warunki, w jakich żyją mieszkańcy poszczególnych krajów. Szczególnie ostatnia wyprawa okazała się dla niej bardzo ryzykowna, bowiem podczas kręcenia odcinka o kulturze Pakistanu została aresztowana przez tamtejszy wywiad wojskowy. Emisja programu stanęła pod znakiem zapytania, bo siłą skonfiskowano jej ekipie filmowej sprzęt do nagrywania.
Na szczęście Martyna wróciła już do Polski z całym zarejestrowanym materiałem i bez większych szkód. Relację z niebezpiecznej podróży do Pakistanu opublikowała na Facebooku, gdzie ze szczegółami opowiedziała o kulisach traktowania dziennikarzy przez pakistański rząd.
Cała nasza ekipa jest już w domach, więc spokojnie mogę opisać Wam, co się wydarzyło w Pakistanie podczas realizacji kolejnych odcinków programu Kobieta na krańcu świata - zaczęła. 29 kwietnia, czyli prawie tydzień temu ok. godz. 23:00 uzbrojony i zamaskowany oddział wojska oraz Inter-Services Intelligence (pakistański wywiad) zatrzymał część naszej ekipy na wyjaśnienia, ok 1:00 w nocy przyjechali do hostelu żeby skonfiskować nasz sprzęt i przede wszystkim karty pamięci z zarejestrowanym materiałem (mieliśmy kopię bezpieczeństwa). Kolejne dni spędziliśmy w areszcie domowym pod kontrolą policji i obserwujących nas tajniaków; najpierw w górach, potem w miejscowości Chitral. W końcu wyjechaliśmy autobusem przez góry do Islamabadu i po niemal dobie w podróży dotarliśmy do stolicy, gdzie otrzymaliśmy wsparcie ze strony Konsulatu RP oraz pomoc w bezpiecznym wyjeździe z Pakistanu z całym zarejestrowanym materiałem filmowym, za co jestem bardzo wdzięczna.
Wojciechowska dodała, że miała świadomość, jak niebezpieczna może być wyprawa do Pakistanu, ale zdecydowała że razem z ekipą zrealizuje tam kolejny odcinek programu. Mimo braku oficjalnych pozwoleń na wjazd do kraju, dziennikarka za wszelką cenę chciała ujawnić, jak traktowane są kobiety w tej części świata.
Na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych można przeczytać, że dla obywateli Polski podroż do Pakistanu jest "niezalecana" - tłumaczy. I każdy z nas miał tego świadomość. Dlaczego więc wjechaliśmy na teren tego kraju z wizami turystycznymi i bez oficjalnych pozwoleń? Odpowiedź jest prosta: bo nigdy byśmy ich nie dostali. Od dawna planowałam zrealizować film o nieludzkim traktowaniu kobiet w tej części świata. Za nieposłuszeństwo rodzinie lub mężowi są surowo karane - bite, a w skrajnych przypadkach oblewane kwasem solnym lub polewane naftą i żywcem podpalane. Zdarzają się samosądy i morderstwa honorowe, a dotyczy to zarówno muzułmanów, wyznawców hinduizmu, jak i chrześcijan. Takie historie zdarzają się zbyt często żeby nie mówić o tym głośno. To temat wstydliwy i niewygodny dla rządu Pakistanu - oficjalnie dziennikarz nie może się podjąć jego realizacji. Druga historia miała dotyczyć mniejszości etnicznej i wyznaniowej Kalaszy, którzy zamieszkują góry Hindukusz niedaleko granicy z Afganistanem. Kalaszy zostało zaledwie 4 tysiące, a ich tradycje, wiara i język giną bezpowrotnie. Ale na ten teren ekipy filmowe także nie mogą wjeżdżać oficjalnie.
Mimo traumatycznych przeżyć, 42-letnia podróżniczka nie żałuje, że ryzykowała życie dla pakistańskiej wyprawy. Choć spędziła kilka dni w areszcie, wcześniejszy pobyt w kraju uważa za udany, a samych mieszkańców wspomina jako "gościnnych, serdecznych i udzielających bezinteresownej pomocy".
Niezależnie od doświadczeń z ostatnich dni w Pakistanie uważam, że to wspaniały kraj - podsumowuje. Spotkałam tam cudownych, gościnnych ludzi, którzy byli dla mnie serdeczni i udzielili mi bezinteresownej pomocy. Poznałam niezwykłe, inspirujące i bardzo odważne kobiety, które zmieniają tamtejszą rzeczywistość. Mam wiele dobrych wspomnień z podróży przez Pakistan, a bliskie spotkania z lokalnym wywiadem i wojskiem nie mają na to wpływu (…) Czy mimo wszystkich trudności, warto było zrealizować te filmy? Moim zdaniem tak. Jestem zaangażowanym w swoją pracę dziennikarzem i wierzę, że warto robić to, co słuszne.
,