Maryla Rodowicz w sierpniu zeszłego roku ujawniła w rozmowie z tabloidem, że jej małżeństwo z Andrzejem Dużyńskim przeżywa kryzys. Już wtedy nie mieszkali razem. Jak z czasem wyszło na jaw, Dużyński wyprowadził się z ich rezydencji w Konstancinie trzy miesiące wcześniej, gdy Maryla z synami bawiła się na majówce w Dubaju. Decyzja Dużyńskiego dla wszystkich była sporym zaskoczeniem, a zwłaszcza jej uzasadnienie. Podobno mąż Maryli uznał, że w ich w związku za mało iskrzy i postanowił rozpocząć nowe życie po siedemdziesiątce.
Od tamtego czasu na zmianę próbowali do siebie wrócić, ale ani razu nie udało im się zgrać. Skończyło się pozwem rozwodowym, który piosenkarka złożyła krótko po 31. rocznicy ślubu, na którą otrzymała od męża bukiet czerwonych róż. Zobacz: Mąż przysłał Maryli różę na rocznicę. "Kontakty mamy dobre"
Z okazji rozwodu naszło ją na refleksje na temat przeszłości i romansów, które przeżyła. A było ich kilka, między innymi z czeskim menedżerem Frantiskiem Janeckiem, Danielem Olbrychskim, Krzysztofem Jasińskim oraz "czerwonym księciem", Andrzejem Jaroszewiczem. Przez życie Maryli przewijali się także niewymienieni z nazwiska komunistyczni dygnitarze, którzy chętnie ją obmacywali. Zobacz: Rodowicz: "Lubiłam, gdy mnie molestowano!"
W rozmowie z Faktem piosenkarka wyznaje, że jeśli chodzi o związki to w zupełności wystarczają jej te, które już przeżyła i nie planuje szukać nowej miłości.
Chyba już bym nie chciała, żeby mnie spotkała w życiu miłość. Zawsze przeszkadzała mi normalnie żyć, była w pewnym stopniu destrukcyjna - narzeka piosenkarka. Widzę, jak zmieniły się moje relacje z mężem, są bardziej oficjalne. Ale mam ogromne wsparcie w fanach. Czytam ich komentarze w internecie i liczę na ich przychylność pod sceną.