Wiadomość o tym, że małżeństwo Julii Pietruchy i jej "miłości życia" Iana Dowa należy już do przeszłości obiegła media na początku maja. Amerykański scenograf i artysta za pośrednictwem Facebooka postanowił pożalić się, że była żona "przywłaszczyła wszystkie jego pomysły i całą kreatywną pracę", po czym zdecydowała że nie chce mieć z nim nic wspólnego i zamknęła przed nim drzwi swojego mieszkania w Warszawie. Zrozpaczony Dow wrócił do USA z jedną walizką, ponieważ Julia "nie odbierała telefonów ucinając wszelki kontakt" i wiedział, że nie ma po co wracać do Polski.
Przypomnijmy: Mąż oskarża Julię Pietruchę o kradzież! "Przywłaszczyła sobie całą moją kreatywną pracę i stworzony biznes"
Ian Dow w kręgu znajomych uchodził ze lekkoducha i "artystyczną osobowość". Były mąż Pietruchy nie palił się do pracy, a wolny czas pożytkował głównie na podróże po świecie. Po rozstaniu z aktorką, razem z psem zamieszkał w starym ambulansie, który wyremontował na swoje potrzeby i już planuje kolejne zagraniczne wyprawy. W międzyczasie znajduje czas na rozmowy z dziennikarzami tabloidów, którym chętnie opowiada o szczegółach relacji z Julią, oskarżając ją o zniszczenie mu życia. Mężczyzna twierdzi, że ich związek zaczął się psuć pod koniec 2015 roku, kiedy oboje pracowali nad piosenkami na płytę Parsley. I choć krążek został świetnie przyjęty przez krytyków muzycznych, a Pietrucha wróciła na szczyt popularności, Dow twierdzi że nawet usilne starania o ratowanie małżeństwa nie przyniosły skutku. Aktorka postanowiła rzucić go przez… telefon.
Po wyprodukowaniu płyty już naprawdę się wzajemnie nienawidziliśmy - stwierdził Ian w rozmowie z Gwiazdami. Jeszcze trochę staraliśmy się ratować to, co z nas zostało, ale nic nie działało. Zrozumiałem, że dzięki rozstaniu jestem dla siebie lepszy. Żyję w zgodzie ze sobą, tu gdzie lubię. Polska nigdy nie była moim krajem.
Jak relacjonuje tabloid, Julia Pietrucha nie chce komentować problemów w życiu osobistym.