Poniedziałkowy zamach terrorystyczny tuż po koncercie Ariany Grande przerwał trasę koncertową piosenkarki, która za tydzień miała zagrać w Łodzi. Stan alarmowy w Manchesterze jednak nie został zniesiony, gdyż zamachowcy ISIS twierdzą, że to dopiero początek ich zemsty za śmierć arabskich dzieci w Mosulu. Ariana Grande, w trakcie której koncertu zabito 22 osoby - w większości dzieci - oraz raniono przynajmniej 59 innych, napisała, że jest w szoku po zdarzeniu.
Telewizja Fox News skontaktowała się z ekipą Ariany i dotarła do jej perkusisty. Ten zdradził, że do zamachu doszło, gdy piosenkarka zeszła już ze sceny i zamierzała się przebrać. Perkusista opisał stacji, jak wyglądała cała sytuacja z jego perspektywy.
Zakończyliśmy występ, szliśmy do naszej garderoby i BUM!!!! Słyszeliśmy ludzi. Nie mieliśmy pojęcia, co to było... Próbowaliśmy się domyślić, o co chodzi... Po jakichś 5 minutach po dotarciu do pokoju weszła ochrona i powiedziała nam, że musimy się natychmiast ewakuować z budynku... W tym momencie zrozumieliśmy, że to coś poważnego... Na początku zgadywaliśmy, co mogło spowodować ten odgłos, ale nie wpadliśmy, że to była bomba aż do momentu, jak nas ewakuowano i wytłumaczono, co się stało... - napisał Aaron Spears.
To dla nas straszne, gdyż tak dużo dzieciaków przychodzi na nasze koncerty... Ciągle o nich myślę... Jestem ogromnie wdzięczny, że nikt z naszej ekipy nie jest fizycznie ranny, ale to bolesne doświadczenie, które zostanie z nami na zawsze... Trudno w to uwierzyć... To takie surrealistyczne...
Okazuje się, że w wyniku tragedii ranny został także jeden Polak. Ministerstwo spraw zagranicznych poinformowało, że ofierze udzielono wsparcia.
Wspieramy rodzinę obywatela RP rannego w zamachu w Manchesterze - napisano w oświadczeniu. Konsul udziela niezbędnej pomocy konsularnej.
Niestety, jeszcze kilka osób polskiego pochodzenia jest uważanych za zaginione i służby sprawdzają, czy zostały przewiezione do któregoś ze szpitali.
W międzyczasie służbom brytyjskim udało się ustalić tożsamość zamachowca, którym jest 22-brytyjczyk o libijskich korzeniach. Salman Abedi urodził się w Manchesterze. Jego rodzice uciekli przed władzą Muammara Kadafiego do Londynu, ale z czasem przenieśli się do Manchesteru, gdzie urodziła się jeszcze jego młodsza siostra.
Według zeznań sąsiadów od pewnego czasu widać było, że 22-latek jest pod wpływem islamskich radykałów, a jego zachowanie określali jako "dziwne".
Kilka miesięcy temu wyszedł na ulicę i bardzo głośno się modlił - cytuje sąsiadów Daily Mail. Krzyczał po arabsku, że jest tylko jeden bóg, a Mahomet jest jego prorokiem.
Według Daily Telegraph dwaj starsi bracia Salmana wyjechali do Libii, w której ISIS walczy o władzę. Choć organizacja przyznała się ataku w Manchesterze, służby ustalają jeszcze, czy Abedi należał do zorganizowanej siatki, czy był "wolnym strzelcem".