Miniona sobota była bardzo ważna dla Beaty Szydło i całej jej rodziny: w katedrze świętego Mikołaja w Bielsku Białej jej najstarszy syn, 25-letni Tymoteusz, otrzymał święcenia kapłańskie. Na mszy pojawiła się oczywiście premier, która nie kryła dumy z sukcesu Tymoteusza. Beata Szydło pochwaliła się nawet, że z kapłaństwa jej syna cieszy się... żona premiera Węgier, która wysłała do niej list z gratulacjami.
Tymoteusz Szydło do seminarium wstąpił sześć lat temu, kiedy jego matka była wiceprezesem PiS-u.
Byłem związany z Kościołem, służbą liturgiczną od dzieciństwa i ta droga, którą wybrałem, była dla mnie naturalną kontynuacją - powiedział w rozmowie z Gościem Niedzielnym.
Ksiądz Tymoteusz zapewnia, że z faktu bycia synem pani premier nie zamierza czerpać korzyści i wykorzystywać tego do pracy w kościele. Trzeba przyznać, że to dość odważna deklaracja.
Mama jest obecna w moim życiu, wspiera mnie i towarzyszy. Polityka? Kościół nie jest partyjny i ja też nie zamierzam głosić żadnych poglądów politycznych z ambony. Oczywiście mam swoje przekonania w tym względzie, ale zostawię je dla siebie - tłumaczy w Fakcie.