W ostatnim czasie jednym z najgłośniejszych polskich duchownych, tuż obok ojca Tadeusza Rydzyka, jest Jacek Międlar, zwany "duszpasterzem nacjonalistów". Były już ksiądz zaistniał w mediach dzięki kontrowersyjnym wypowiedziom otwarcie nawołującym do nienawidzenia Żydów i islamistów, w swojej krytyce nie szczędził nawet papieża. Międlar poza kościelną amboną postanowił nauczać też na YouTubie, gdzie prowadził kanał "edukacyjny" i wypowiadał się m.in. na temat "władzy imperialistów żydowskich i masonerii" jako największego zagrożenia dla współczesnego świata.
Były ksiądz nie ograniczał się tylko do aktywności w Kościele i sieci. W kwietniu Obóz Narodowo-Radykalny zorganizował w Białymstoku marsz oraz mszę, podczas której narodowcy przyozdobili białostocką katedrę nacjonalistycznymi sztandarami. Ceremonię odprawił Międlar, który wygłosił kontrowersyjne, ksenofobiczne kazanie, przez które trafił do prokuratury. Posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus złożyła wtedy doniesienie o popełnieniu przestępstwa, czym rozwścieczyła księdza-nacjonalistę. Duchowny w akcie zemsty nazwał ją "konfidentką, zwolenniczką aborcji i islamizacji".
Posłanka nie zostawiła sprawy bez odzewu i wytoczyła mu proces o publiczne nawoływanie do przestępstwa oraz stosowanie mowy nienawiści. W środę przed warszawskim sądem rejonowym rozpoczął się proces byłego księdza. Przed budynek przyszło wielu zwolenników poglądów Międlara, którzy trzymali transparenty z napisami: "Kiedyś dla takich była brzytwa! Dziś prawda i modlitwa?". Część zgromadzonych krzyczała: "Nie islamska, nie laicka, tylko Polska katolicka" i witała oskarżonego oklaskami, z kolei niektórzy odmawiali modlitwy. Kilku miało czarne koszulki z obraźliwym cytatem Międlara o brzytwie. Nie zabrakło też sympatyków posłanki, którzy przyszli z białymi różami. Przed sądem były duchowny nie przyznał się do winy, twierdząc że jego obraźliwy wpis to jedynie "dezaprobata dla działalności posłanki Nowoczesnej".
Wpis był wyraźną dezaprobatą dla działalności posłanki i swoistą przestrogą, by nie szła tą drogą, gdyż w ten sposób łamie rotę przysięgi poselskiej - twierdził Międlar w wyjaśnieniach przed sądem, nie przyznając się do stawianych mu zarzutów. Dodał, że jego wpis to "swoisty apel do Polaków, by nie czynili tego, co czyniono z kolaborantami w czasach II wojny światowej", słowa o brzytwie trzeba zaś rozumieć w kontekście ogolenia głowy, a nie nawoływania do zabójstwa. W wyjaśnieniach złożonych na etapie śledztwa mówił zaś, że "znak zapytania na końcu wpisu miał służyć otwarciu dyskusji, do czego służy Twitter".
Z kolei Scheuring-Wielgus stwierdziła przed sądem, że po przeczytaniu wpisu "poczuła się zagrożona".
Każdy powinien ważyć słowa - tłumaczyła. Po umieszczeniu tego wpisu pojawiło się bardzo dużo szkalujących mnie innych wpisów. (...) Mam wrażenie, że Międlar zaczyna mieć jakąś obsesję na mój temat. Nawoływanie do modlitwy powinno być przepełnione szacunkiem do drugiego człowieka i miłością.
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście uznała, że doszło do "publicznego nawoływania do zabójstwa oraz groźby, która wzbudziła u pokrzywdzonej uzasadnioną obawę, że zostanie spełniona". Ostatecznie sprawa została odroczona bez terminu. Najprawdopodobniej na kolejnej z rozpraw proces zostanie zakończony. Byłemu księdzu grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.