Wielu osobom Krzysztof Zalewski może kojarzyć się z Idola, którego wygrał w 2003 roku. Była to wówczas dopiero druga edycja show, a od tego czasu sporo zmieniło się w karierze Zalewskiego. W 2013 roku muzyk powrócił na scenę, wydając bardzo dobrze przyjęty album Zelig. Rok temu na rynku ukazała się natomiast płyta Złoto, którą promuje między innymi singiel Polsko.
Piosenka stała się głośna zwłaszcza w momencie, gdy światło dzienne ujrzał teledysk z Danielem Olbrychskim w roli głównej. Chociaż tekst utworu sugeruje, że Zalewski śpiewa o kobiecie, tytuł piosenki nie pozostawia żadnych wątpliwości, że wszystko jest polityczną aluzją. Musisz bardzo kochać mnie skoro mówisz mi, co mam robić i z kim - śpiewa Zalewski.
Sam Zalewski nie ucieka od rozmów o utworze i przyznaje, że piosenka powstała z potrzeby wyrażenia niezadowolenia z aktualnej atmosfery politycznej. Muzyk wystąpił w sobotę w Dzień Dobry TVN, w którym w rozmowie z Magdą Mołek i Marcinem Mellerem pozwolił sobie na osobiste wystąpienie.
Marcina Mellera zainteresowała zwłaszcza główna rola Zalewskiego w Historii Roja, filmie promowanym szeroko jako "pierwszy film "dobrej zmiany"". Historię zaczęto realizować już w 2010 roku, ale wobec braku środków film ukończono dopiero sześć lat później, w innej atmosferze i przy innym układzie sił politycznych. Premiera filmu odbyła się wówczas z wielką pompą i gościli na niej Andrzej Duda i Doda, jeszcze na długo nim połączył ich kawałek tortu i koronkowe body Doroty.
Przypomnijmy: Duda i Doda razem na premierze (ZDJĘCIA)
Krzysztof Zalewski przyznał, że wciąż uważa Historię Roja za istotną, ale nie zgadza się na to, by po latach być wykorzystywany jako narzędzie propagandowe.
Nadal uważam, że należy oddać cześć, hołd i mieć szacunek dla ludzi, którzy polegli walcząc o nasz kraj - powiedział. Film kręciliśmy jakieś ponad siedem lat temu, gdzie jeszcze nie było takiej wojenki polsko-polskiej i o ile wymowa tego filmu jest nieco, nazwijmy to, prawicowa, to trudno byłoby mi sobie wyobrazić, że będzie w taki sposób wykorzystywany. Wtedy realia były w Polsce nieco inne i nie spodziewałem się, że to się stanie zwyczajnym narzędziem. Myślałem, że robimy wojenny film, a poza tym byłem w innym miejscu w swoim życiu i karierze: chciałem zobaczyć jak to jest zagrać w filmie. Gdybym wiedział, że potem będę używany jako narzędzie w rękach władzy, to pewnie nie wziąłbym w tym udziału. Jednak wolę grać i śpiewać.
Magda Mołek zapytała Zalewskiego o to, czy jego zdaniem artyści powinni mieszać się w sprawy polityczne, w otwarty sposób deklarując swoje poglądy.
Mogę mówić tylko o sobie i uważam, że powinienem, bo dla mnie to trochę forma autoterapii, mam szansę wykrzyczeć to, co mnie boli - stwierdził Zalewski. Pomijając nepotyzm, niszczenie armii czy wycinanie lasów, to najbardziej mnie boli degradacja języka. Jeżeli przykład idzie z góry - mowy z jednej i z drugiej strony pełnej zaciekłości, zawziętości i powiedzmy sobie wprost, nienawiści - to jak ma później ta przysłowiowa praczka czy szewc się wysławiać?
Rozmowę zakończył ostry apel Zalewskiego do... Jarosława Kaczyńskiego. Muzyk przyznał, że teraz stara się "ważyć słowa" i zaznacza, że są to jego prywatne poglądy:
Też chciałbym uciekać od mowy nienawiści, więc panu prezesowi życzę, żeby się zakochał, założył rodzinę, może mu się znudzi polityka, może to jest lekarstwo na wszelkie bolączki - skwitował Zalewski.