Półtora roku temu zrobiło się głośno o Mariuszu Pudzianowskim, który groził nielegalnym imigrantom pobiciem kijem baseballowym. Zdesperowani uciekinierzy z Bliskiego Wschodu i Afryki próbowali się wedrzeć do ciężarówek zmierzających przez Calais do Wielkiej Brytanii. Pudzian uznał, że najlepszym rozwiązaniem problemu będzie "poturbować w celu zapobiegnięcia przestępstwu", co ściągnęło na niego krytykę za nawoływanie do nienawiści i przestępstw na tle rasowym.
Na szczęście Francuzi nie wprowadzili rozwiązania Pudziana jako obowiązującego, ale mimo to problem nielegalnych imigrantów próbujących przedostać się do Anglii nie został rozwiązany. W nocy z 31 lipca na 1 sierpnia w Belgii doszło do incydentu, gdy uchodźcy pobili wypoczywających w tirach kierowców. Wśród nich był jeden Polak. Do zdarzenia doszło na parkingu w miejscowości Gentbrugge. Trzej kierowcy mieli z rana jechać przez Callais do Wielkiej Brytanii. Jak twierdzą świadkowie zajścia, napastnicy wyglądali, jakby wpadli w szał. Rzucali w samochody ciężkimi przedmiotami, a gdy pierwszy z kierowców - Polak - wysiadł, został napadnięty, pobity i brutalnie skopany.
Osoby, które widziały incydent twierdzą, że mężczyzna w kilku językach wołał o pomoc, ale ani nikt nie ruszył mu na ratunek, ani nie zniechęcił napastników do przemocy. W końcu udało mu się uciec.
Polski kierowca krzyczał budząc cały parking i wołał o pomoc we wszystkich możliwych językach. Gonili go jacyś nielegalsi, którzy próbowali dostać się do jego ciężarówki - powiedział serwisowi Daily Mail świadek, pochodzący z Antwerpii Marc. Uciekł w kierunku autostrady, ale dopadli go, odciągnęli i czterech z nich go pobiło.
Później ofiarami padli jeszcze Włoch i Francuz. Pierwszy z nich miał największego pecha, po pobiciu nie był w stanie wstać o własnych siłach.
Włoch, który wysiadł ze swojego tira został zaatakowany przez jeszcze inną grupę. Tak skopali go po nogach, że już nie był w stanie wstać. Także francuski kierowca został zbity na kwaśne jabłko.
Świadkowie w końcu wezwali belgijską policję, ale gdy służby przyjechały, napastnicy już zdążyli uciec z miejsca zdarzenia. Od wezwania minęło trochę czasu, gdyż policjanci byli zajęci wypadkiem samochodowym, który zdarzył się na tej samej autostradzie i w którym zginął jeden człowiek. Pozostali kierowcy, którzy widzieli scenę zeznali, że nie reagowali ze strachu.
Na szczęście nie wysiadłem, gdyż to było zbyt niebezpieczne. Bez sensu było zgrywać bohatera - powiedział serwisowi Remco Bruinier. Tutaj zaczynają dziać się podobne historie, co w Calais. A przecież tutaj śpią nie tylko kierowcy ciężarówek. Stały także campery z turystami. Oni także ucierpieli. Politycy muszą się natychmiast obudzić, bo będziemy zmuszeni się zbroić. Muszą się też pojawić firmy ochroniarskie, federalna policja albo nawet armia.