Od dwóch lat fani Sinead O'Connor żyją w strachu - ich idolka kilkukrotnie uciekała z domu, wielokrotnie próbowała także popełnić samobójstwo. 50-letnia piosenkarka ma zdiagnozowaną depresję, wszelkie próby pomocy od razu odtrąca. Rok temu O'Connor zadzwoniła na policję, informując, że stoi na moście w Chicago i chce z niego skoczyć. Na szczęście funkcjonariusze przyjechali na czas.
Teraz światło dzienne ujrzało kolejne niepokojące nagranie, którego autorką jest sama O'Connor. Kobieta uciekła do New Jersey i zatrzymała się w tanim motelu Travelodge, gdzie stworzyła wideo, które opublikowała w sieci.
Na poruszającym filmie widać, że O'Connor jest w głębokiej depresji - piosenkarka jest roztrzęsiona i płacze przed kamerą.
Jestem zupełnie sama. W moim życiu nie ma nikogo, za wyjątkiem lekarza - mojego psychiatry, najmilszego człowieka na świecie, który mówi, że jestem bohaterką - to jedyna rzecz, która aktualnie trzyma mnie przy życiu. To trochę żałosne - mówi do fanów.
Media dotarły do innych mieszkańców motelu, którzy potwierdzają, że Sinead mieszka w nim od tygodnia. Na nadgarstku ma opaskę szpitalną, bo wcześniej leczono u niej kamienie nerkowe, co potwierdziła w opublikowanym nagraniu. Najważniejszy jest jednak opis jej stanu.
Choroba psychiczna, trochę jak narkotyki, nie zwraca uwagi na to, kim jesteś - mówi O'Connor. Ludzie, którzy powinni cię kochać, nagle są traktowani przez ciebie jak największe gó*no. To jak polowanie na czarownice. Jeśli to zależałoby tylko ode mnie, już dawno bym odeszła, prosto do mamy. Od dwóch lat chodzę po świecie i to kara za bycie chorą, denerwując się, że nikt się mną nie interesuje.
U Sinead O'Connor ponad dekadę temu zdiagnozowano psychozę maniakalno-depresyjną. W 2007 roku, w programie Oprah Winfrey, piosenkarka przyznała się do próby samobójczej z 1999 roku.