Kilka dni temu po dwóch latach batalii sądowej Taylor Swift doczekała się wreszcie wyroku w sprawie o "molestowanie seksualne", którą wytoczyła DJ-owi Davidowi Muellerowi. Chodziło o sytuację sprzed czterech lat, kiedy to Mueller w trakcie wspólnego pozowania do zdjęcia włożył wokalistce rękę pod sukienkę i złapał ją za gołe pośladki. Oburzona gwiazda skierowała sprawę do sądu, gdzie wnioskowała o zadośćuczynienie w kwocie jednego dolara, gdyż jak twierdziła - nie zależało jej na pieniądzach, a na sprawiedliwości. Ostatecznie DJ-a uznano winnym, a Taylor dziękowała w mediach za korzystny dla siebie wyrok.
Wygląda na to, że rozstrzygnięcie procesu symbolicznie zamknęło w życiu Swift pewien etap, bo w piątek piosenkarka zdecydowała się na niespodziewany i radykalny krok. Z jej profili w mediach społecznościowych zniknęła cała zawartość, jaką zamieszczała od kilku lat, a trzeba przyznać, że była naprawdę aktywna i miała spore grono obserwatorów. Na Instagramie Swift śledziło ponad 100 milionów fanów, a każde jej zdjęcie gromadziło ponad milion "lajków", które bezpowrotnie przepadły. Taylor skasowała także wszystkie obserwowane przez siebie osoby. Nieco mniej, bo "jedynie" 80 milionów ludzi śledziło ją na Twitterze i Facebooku (70 milionów), z którego usunięto wszystko, co Taylor zamieszczała od grudnia 2015 roku. Ostatnią aktywnością gwiazdy w sieci było polubienie wpisu dotyczącego jej wygranej w procesie z Muellerem. Jedynie na oficjalnym kanale Taylor wciąż nie usunięto jej teledysków.
Nietypowa sytuacja wywołała panikę wśród fanów, którzy zaczęli się martwić, że ich idolka zamierza całkowicie wycofać się z show biznesu. Nie brakuje jednak optymistów, który mają nadzieję, że 27-latka szykuje się do wydania nowego albumu i jej desperacki ruch jest jedynie formą promocji. Taylor nie jest pierwszą celebrytką, która wzbudza zainteresowanie nagłym pozbyciem się zawartości swoich społecznościowych profili. Swego czasu podobnie zachowali się Lindsay Lohan, Justin Bieber czy Kanye West. Warto jednak zauważyć, że ich działania wynikały z nadużywania substancji psychoaktywnych lub z załamania nerwowego. Bardziej prawdopodobne jest zatem, że w przypadku Swift rzeczywiście chodzi o nowy album, zwłaszcza że ostatnia jej płyta ukazała się trzy lata temu. Jak donosi US Weekly, 27-latka od kilku miesięcy nagrywa nowe piosenki na krążek, który miałby ukazać się jesienią.
Myślicie, że uniemożliwienie kontaktu z fanami to dobry sposób na jego promocję?