Media za oceanem opisują właśnie historię dramatycznego wyboru, przed którym stanęła 37-latka z Michigan, która musiała wybrać pomiędzy życiem swoim a swojego nienarodzonego dziecka.
Carrie DeKlyen po zajściu w ciążę dowiedziała się, że cierpi na wielopostaciowego glejaka, który rósł w bardzo szybkim tempie, wpływając na pracę mózgu i rdzeń kręgowy. Kobieta zakwalifikowała się do programu klinicznego Uniwersytetu Michigan, z którego lekarze zaoferowali jej możliwość wydłużenia życia aż o 10-20 lat.
Warunkiem było jednak poddanie się chemioterapii, która zniszczyłaby płód w łonie Carrie. Pacjentka i jej mąż ze względów religijnych uznali, że życie dziecka jest priorytetem i podjęli decyzję o poświęceniu życia kobiety, odmawiając tym samym leczenia.
Jesteśmy "pro life". W żadnym wypadku nie wolno odbierać życia dziecku. Ona poświęciła swoje życie dla dziecka - skomentował mąż Carrie, Nick DeKlyen w rozmowie z Detroit Free Press.
Kobiecie udało się donosić ciążę do szóstego miesiąca. W środę na świat przyszła ważąca niecały kilogram dziewczynka, która symbolicznie otrzymała na imię Life, czyli "Życie".
Po porodzie Carrie została odłączona od aparatury karmiącej i regulującej oddychanie. Przez cały okres zmagań rodzina prowadziła na Facebooku profil, na którym na kilka godzin przed śmiercią Amerykanki mąż opublikował wpis: "Life radzi sobie dobrze. Jest maleńka, ale to wojowniczka. Carrie została odłączona i to jej ostatnie godziny".
37-latka zmarła w sobotni poranek.
Carrie była najbardziej niesamowitą, bezinteresowną osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. Wszyscy jesteśmy teraz nieprawdopodobnie smutni, bo wiemy, że już nigdy jej nie zobaczymy - powiedziała w rozmowie z portalem InsideEdition bratowa zmarłej, Sonya Nelson.
Life Lynn nie jest jedynym dzieckiem zmarłej kobiety i jej męża. Para miała jeszcze piątkę dzieci w wieku od 2 do 18 lat. Rodzina Carrie w rozmowie z dziennikarzami przewiduje, ze dziewczynka spędzi w szpitalu jeszcze cztery lub pięć miesięcy, ale jest dobrej myśli co do jej zdrowia.
**Selfie z rezonansem. Czyli tak komik choruje na guza mózgu
**