Ignacy Brees jest uczniem trzeciej klasy warszawskiego liceum i współtwórcą stowarzyszenia uczniów Liga Młodzieży Wolnościowej, które walczy m.in. o prawa osób homoseksualnych. W miniony piątek nastolatek zorganizował dla rówieśników spotkanie, na którym dyskutowano o sytuacji uczniów LGBT w szkołach. Wydarzenie miało charakter otwarty, a informację o nim opublikowano na Facebooku.
Ostatecznie pojawiło się jedynie dziesięć osób, bo pozostali chętni zostali skutecznie odstraszeni przez... policjantów, którzy przed dwie godziny stali przed budynkiem. Funkcjonariusze jeszcze przed rozpoczęciem pogadanki podjechali pod siedzibę prywatnego wydawnictwa Krytyka Polityczna i przy wejściu wylegitymowali Ignacego, który czekał na uczestników spotkania.
Powiedzieli, że otrzymali informację, że tu odbywa się jakieś spotkanie. Pytali, ile osób już przyszło, ile się spodziewamy, a także kto jest organizatorem - opowiada chłopak w rozmowie z naTemat.
Brees odmówił odpowiedzi bez udziału nauczyciela.
Mój nauczyciel spytał ich, jaka jest podstawa prawna wylegitymowania mnie, mówił, że nie zajmujemy przestrzeni publicznej - opisuje nastolatek. Wtedy policjant powiedział, że są tu po to, by zapewnić nam bezpieczeństwo przed zakłóceniem spotkania.
Wersję chłopaka potwierdza nauczyciel, Sebastian Matuszewski.
Pytałem ich, dlaczego chcą Ignacego wylegitymować i na jakiej podstawie prawnej. Skąd wiedzą, że w ogóle takie spotkanie ma miejsce. I czy jest to typowe działanie policji. Byli bardzo zdeterminowani, by wykonać polecenie, które dostali od swoich przełożonych. Nie wiedzieli, dlaczego je wykonują i skąd komenda wie o takim spotkaniu, które przecież nie jest zarejestrowane w Ratuszu - mówi pedagog, dodając, że funkcjonariusze byli opryskliwi i wrogo nastawieni.
Ostatecznie Brees został spisany i zażądano od niego podania adresu zamieszkania, którego nie miał w dowodzie. Do końca spotkania policjanci stali przed budynkiem.
Powiedzieli, że zostaną na ulicy do końca spotkania i faktycznie, czekali do końca - mówi uczeń. Spotkanie zaczęło się o godzinie 16 i trwało do 18. Jak wyszliśmy, policjanci wciąż stali po drugiej stronie ulicy.
Nastolatek jest zdumiony praktykami policji, które postrzega jako inwigilację.
Szok. Okazuje się, że władza nie tylko inwigiluje polityków, ale również nieformalne organizacje szkolne - podsumowuje Brees. To przerażające.