Roman Polański bardzo chciałby przejść do historii światowego kina jako wybitny reżyser, szanowany w Hollywood i wielbiony przez swoich fanów. Miał na to spore szanse nie tylko dzięki swoim filmom, ale też znajomościom na najwyższych szczeblach w branży. Jak jednak okazało się pod koniec lat 70. znajomi ci mogli zapewnić mu nie tylko opinię wybitnego artysty, ale również pomagać mu ukrywać przed światem niewygodny dla jego kariery fakt. Gdy Samantha Gaimer ujawniła szczegóły seksu z reżyserem, ten znalazł się pod obstrzałem mediów i prokuratury. Dziewczyna miała wtedy bowiem 13 lat.
Po latach światło dzienne ujrzały kolejne oskarżenia - w tym Charlotte Lewis, która również zarzucała mu wykorzystywanie seksualne. Niedawno o podobnych doświadczeniach z reżyserem zdecydowała się opowiedzieć trzecia kobieta:
Sądy we Francji, Szwajcarii i Polsce do dziś nie zgodziły się na ekstradycję Polańskiego do USA, gdzie mógłby usłyszeć wyrok. Być może zmienią zdanie teraz, gdy o gwałcie reżysera mówi kolejna już, czwarta kobieta.
Renate Langer to była niemiecka aktorka, która przez lata skrywała nieopowiedzianą, bolesną historię. Kobieta twierdzi, że Polański dopuścił się gwałtu na niej, gdy ta miała 15 lat. Do zdarzenia miało dojść w Szwajcarii w lutym 1972 roku.
Nie byłam w stanie nikomu o tym powiedzieć. Czułam się zawstydzona, a moja matka doznałaby zawału - powiedziała w rozmowie z The Times Langer.
Kobieta twierdzi, że Polański zgwałcił ją w jego sypialni, zaś miesiąc później zadzwonił do niej z propozycją roli w filmie. Langer przyjęła propozycję wierząc, że zostanie potraktowana profesjonalnie, jednak wtedy reżyser zgwałcił ją po raz drugi. W zeznaniach kobieta wyznaje, że próbowała się bronić, rzucając w Polańskiego butelką wina, którą miała pod ręką.
Prawnik reprezentujący reżysera na razie nie skomentował tych doniesień. Czy oskarżenia czwartej kobiety zmienią sytuację Polańskiego?
**Kolejna kobieta oskarża Polańskiego
**