Marinie Łuczenko-Szczęsnej ostatnio z dużym powodzeniem udaje się zmylić fanów do tego stopnia, że już sami nie wiedzą, co o niej myśleć. Odkąd związała się z bogatym piłkarzem, znacznie bardziej niż ze swojej twórczości muzycznej, znana jest z drogich zakupów, egzotycznych podróży, które starannie dokumentuje na Instagramie i przyjaźni z Sarą Boruc.
W końcu podobno nawet Wojtek Szczęsny zaczął się zastanawiać, co się stało z pełną pasji i ambicji dziewczyną, w której się przed laty zakochał. Doszło do tego, że musiał Marinę niemal siłą zaciągnąć do studia nagraniowego. Chociaż jednak opłacił najlepszych muzyków, producentów i aranżerów, kariera Mariny rozwija się opornie, zaś ona sama kręci nosem za każdym razem kiedy ma coś zaśpiewać.
W telewizji śniadaniowej znacznie chętniej pojawia się w charakterze specjalistki od makijażu, niż piosenkarki.
Mimo że Łuczenko zrobiła naprawdę wiele, by przekonać fanów, że kariera muzyczna już jej za bardzo interesuje, oburza się za każdym razem, gdy ktoś nazwie ją WAG. Ostatnio bardzo się obraziła za posądzenie, że mogłaby wziąć udział w planowanym reality show o życiu partnerek polskich piłkarzy. Zamieściła na Instagramie wpis, w którym zaprzecza sama sobie, twierdząc że coś tam niejasno słyszała o programie, a w następnym zdaniu zapewniając, że już odmówiła producentom.
Moi drodzy. Dochodzą mnie słuchy, że ma podobno powstać reality show o żonach piłkarzy. Chciałabym dać wszystkim jasno do zrozumienia, że odmówiłam udziału w tym programie - informuje Marina. Pragnę poinformować, że nigdy nie zgodziłabym się na udział w tego rodzaju projekcie, jak również innego rodzaju reality show, o którym ostatnio donosiły media. Systematycznie odmawiam udziału w inicjatywach, które głównie dotyczą tematu „żon i partnerek piłkarzy”, a nie odnoszą się w najmniejszym stopniu do mojej działalności artystycznej, promowanych singli, teledysków oraz nadchodzącej płyty. Uprzejmie proszę o zaprzestanie używania mojego nazwiska w rozmowach biznesowych dotyczących tego tematu.
W komentarzach fani odpisali Marinie, że chętnie traktowaliby ją jak poważną artystkę, gdyby tylko dała im szansę, na przykład wydając szumnie zapowiadaną od półtora roku płytę. Albo gdyby nie promowała się tak natrętnie na małżeństwie z Wojtusiem. Nie brakowało też uwag, że dobra twórczość sama się obroni.
No to jeżeli tak "samodzielnie" budujesz swoje nazwisko i promujesz swój dorobek artystyczny, to po co te posty np. Wojtka z Buffonem o Twojej nadchodzącej płycie? - zainteresował się jeden z komentujących. Prawda jest taka, że wiele znanych nazwisk nawet nie usłyszałoby o tym, że coś wydajesz gdyby nie fakt małżeństwa.
Też tak myślicie?
_
_
_
_
**Sablewska zachwyca się Mariną: "Ma świetny wokal, najlepszy z jakim pracowałam"
**