Nowoczesna i "wspaniała" restauracja "Kanion" w Szklarskiej Porębie, której właścicielami są Agata i Marek, okazała się nie być tak cudowna jak w zamyśle. Para nie miała co prawda dużego doświadczenia w branży gastronomicznej, ale dysponowała środkami, by te luki wypełnić. Budowę i projekt restauracji postanowili powierzyć architektowi. Taką samą strategię obrali jeśli chodzi o najważniejszą rzecz w restauracji, czyli kuchnię. Marek wyczekiwał na swojego kucharza pod inną restauracją, którego postanowił podkupić konkurencji. Niestety, kucharz nie okazał się gwoździem programu, a gwoździem do trumny.
Ukradłem go z innego lokalu. Podjechałem pod lokal, aż wysiądzie. Wyszedł, zaprosiłem go do samochodu. Zapytałem ile zarabia. Powiedziałem, że u mnie będzie miał tysiąc więcej i przyszedł - mówi zadowolony z siebie Marek.
Niestety, pracownicy restauracji głównie się nudzą. Z braku klientów czas w pracy spędzają na piciu kawy i rozmowach. Choć przed restauracją o każdej porze dnia przechadzają się potencjalni klienci, mało kto zagląda do środka.
Może przesadziliśmy z tą nowocześnością - zastanawia się włascicielka Agata nad powodem niepowodzeń.
Nie można nic zarzucić tej restauracji. Podoba się wszystkim kto wchodzi. Tylko, że mało wchodzi - przekomarzali się właściciele.
Kucharz Artur ma wolna rękę. Sam układa menu, a także produkty, z których przygotowuje wybrane przez siebie potrawy. Niestety, za wszystkie złe opinie kucharz obwinia... gości! Twierdzi, że dania, które niezadowoleni klienci opisują w Internecie nie są serwowane w ich lokalu. Jak się okazuje, konkurencja nie ma takich problemów. Choć Artur twierdzi, że jedzenia z lokalu, do którego jest największa kolejka nie podałby psu - ludzie chętnie tam zaglądają.
Marek martwi się o swojego kucharza. Twierdzi, że Artur się marnuje, ponieważ ma ambicje i umiejętności, żeby gotować bardziej wykwintne potrawy. Jego smak oceni Magda Gessler.
Sushi dają? Sushi macie? Po co ludzie mają jeździć do Szklarskiej Poręby, żeby oglądać niby-Japonię? - pytała Gessler. Świetne połączenie. Zupa toskańska, a obok kwaśnica i tagliatelle z krewetkami tygrysimi. Jaka to jest kuchnia?
Trochę polskiej, trochę włoskiej - powiedział kucharz i zaproponował zupę pomidorową.
"Niekwestionowany autorytet kulinarny" postanowił skorzystać z podpowiedzi kelnera. Obok pomidorówki, Magda zamówiła również kwaśnicę, żur i sałatę grecką. Na pierwszy ogień poszła zupa pomidorowa.
Powiem tak: pomyje. Błe! Myślą, że wodę z kitem można sprzedać za duże pieniądze. To jest kit! - komentowała oburzona Gessler.
Jak kwaśnica nie będzie kwaśna to zrobię z nimi porządek - mówiła. Kiedy zupa trafiła na stół, okazało się, że owszem - jest kwaśna, ale "gryzie w gardło, bo jest zakwaszana octem". Kucharz nie umie gotować! - skomentowała Gessler.
Do trzech razy sztuka. Ostatnią deską ratunku miał być żurek. Co to za wodzianka? Woda, pomajerankowana, kompletnie bez żurku. Ten kucharz zaraz dostanie w łeb - mówiła zawiedziona Gessler.
To wszystko ku*wa zrobiłem jak w książce pisze. Jeszcze ku*wa rosoły gotowałem pod te jej zupy. To mnie wyśmiała i pocisnęła jak barana! - mówił zirytowany kucharz w trakcie przerwy na papierosa.
Magda podjęła decyzję o tym, że nic więcej nie zje w tej knajpie, ponieważ boi się, że zostanie otruta.
Jestem tuman, debil. No i dobrze i dziękuję. Chce po prostu stąd wyjść. Niech mnie lepiej stąd wypuszczą bo zaraz wszystkie okna polecą. Nie mogę jej ku*wa kaczki zrobić, steka, albo ryby ku*wa porządnej. Pie*dolić to gówno. Błazna z siebie ostatni raz zrobiłem. Jak myślę, że tu mam jutro przyjść, to rzygać mi się chce - denerwował się kucharz.
Polska słynie z najlepszych zup na świecie, te są najgorsze jakie jadłam - podsumowała Gessler i opuściła restaurację.
W międzyczasie szef motywował swojego kucharza: Jak Pani Magda myśli, że nas zdepcze to się grubo myli - zapewniał.
Dzień drugi i druga szansa kucharza, który przygotował wszystkie skrytykowane zupy jeszcze raz. Pomidorowa trafiła na stół. Artur czekał na wyrok.
To nie jest dobre - powiedziała o pierwszej zupie Magda. Żur jest za rzadki. W kwaśnicy ważne jest wędzone mięso. Dużo lepiej, ale to nie to - skwitowała poprawkę i zaprosiła na rozmowę właścicieli.
Dlaczego wybieracie kucharza, który nie ma pojęcia o regionalnej kuchni? Jak można zatrudnić kucharza, który nie umie gotować? - dziwiła się Magda, który skrytykowała również wystrój knajpy.
Właściciele przez pierwsze kilka chwil próbowali się bronić, jednak poddali się w pierwszej rundzie. Zabrakło im argumentów. Przyszedł czas na odwiedziny kuchni.
Frytura stara, albo zła, bo śmierdzi - skomentowała w pierwszej kolejności po wejściu do serca restauracji Gessler. Co to za zakwas, że jest kiślem? O Boże. Kompletne g*wno. To jest największe g*wno jakie w życiu widziałam.
Kucharz obrał dość kontrowersyjną linię obrony.
Produkt produktem tak, ale ja powiem pani tak, szef musi zarobić. Jeśli szef nie zarobi, to ja nie zarobię tak. Jeśli szef kupi mi produkt z najwyższej półki i wyda na niego osiem tysięcy, a w kasie będzie dziewięć tysięcy utargu, to co on na tym zarobi? - mówił.
Gessler postanowiła pokazać właścicielom, co podają gościom. Nałożyła im do szklanki zakwas, którego używają do żuru. Właściciel natychmiast go wypluł: Możemy umrzeć po tym! - krzyczał.
Kucharz skomentował, że ten zakwas jest "trochę lepszy od g*wna" i odmówił zjedzenia. Jakby ktoś inny mnie tak potraktował gdzieś indziej, od razu przez okno by wypadł - żalił się przed kamerami.
Magda zaprosiła całą ekipę do knajpy po drugiej stronie ulicy, by spróbowali jak powinna smakować dobra zupa: kwaśnica i pomidorowa, które serwują w swojej knajpie. Artur poczuł się urażony porównaniem.
Nie będę porównywał swoich zup, w które wkładam tyle pracy i serca - mówił.
Trzeci dzień przyniósł wielkie zmiany:
Będzie tu leśnie, będzie tu naturalnie, tak jak dookoła was. Nazwa to Bistro Sztufada. Miło, szybko, fajne podanie. Pierwsze danie: polski tatar, zupa będzie na tęgim rosole, z namoczonego grochu z dużą, fajną grzanką. Na drugie danie sztufada, czyli szpikowana wołowina wędzoną słoniną, do tego pampuchy czyli knedliki.
Kucharz Artur musiał przyjąć jeszcze wiele niezbyt przyjemnych słów. Podczas przygotowanej atrakcji, Gessler uczyła smaków właścicieli restauracji i kucharza u zaprzyjaźnionego szefa kuchni, który występował już w innych odcinkach Kuchennych Rewolucji.
Ty nas trułeś do tej pory. Za co myśmy ci płacili? - pytał właściciel swojego kucharza, który wolał zachować milczenie.
Wieczór się zakończył. Na promocję zostały przygotowane kanapki z tatarem. Kolacja była bardzo udana. Goście chwalili zarówno wystrój, jak i nowe menu.
Po czterech tygodniach Magda wróciła sprawdzić, co zostało z jej nauk. Artur nauczył się smaku. Wszystkie dania zachwyciły restauratorkę.
**Gessler promuje polskość: "Wstydzimy się, że jesteśmy Polakami. A jesteśmy fajnym narodem!"
**