Dekadę temu kredyty we fankach kilka lat temu cieszyły się w Polsce ogromną popularnością. W samym tylko trzecim kwartale 2008 roku udzielono ich prawie 65 tysięcy. Kredytobiorcy upatrywali w nich korzystnej okazji finansowej, bo szwajcarska waluta była wówczas rekordowo tania, a banki sprzedawały ją nawet poniżej dwóch złotych z bardzo niskim oprocentowaniem. Również kurs waluty był bardzo stabilny i nic nie wskazywało, że wkrótce może się drastycznie zmienić. Niestety z powodu "globalnego kryzysu" finansowego cena franka znacznie podskoczyła, a wraz z nią w gorę poszły raty kredytów. W efekcie tysiące Polaków zostało z nieruchomościami wartymi o wiele mniej niż kredyty, które muszą spłacać niekiedy do końca życia. Wśród nich znaleźli się też Joanna Brodzik i Paweł Wilczak.
Odkąd na świat przyszli ich synowie, para zaczęła wić rodzinne gniazdko, a zabezpieczenie przyszłości stało się ich priorytetem. W tym celu zaciągnęli gigantyczny kredyt na zakup mieszkania na warszawskim Wilanowie. Apartament kosztował ponoć aż półtora miliona złotych. Jak podaje serwis WP Gwiazdy, obecnie koszt kredytu może wynieść nawet kilkukrotnie więcej.
To może być nawet wielokrotność tej kwoty! - mówi informator portalu.
Ponoć Brodzik i Wilczak czują się oszukani przez bank, któremu postanowili wytoczyć sprawę. Nie są w tej kwestii zresztą na straconej pozycji - jak opisywał w październiku serwis WP Finanse, jeden z klientów banku wygrał już z instytucją w sądzie.
Sąd Okręgowy w Warszawie uznał za nieważną umowę o tzw. kredyt indeksowany do waluty CHF, pomiędzy zamożnym inwestorem, a Getin Noble Bankiem. Uznał, że pracownik banku nierzetelnie informował klienta o ryzyku i kosztach zaciągnięcia kredytu walutowego - pisali dziennikarze.
Jak donoszą WP Gwiazdy, Brodzik i Wilczak "udali się już po pomoc do znanej kancelarii adwokackiej". Do czasu wyjaśnienia sprawy będą musieli chwytać się wszelkich sposobów, aby pokryć rosnące długi, zwłaszcza, że wydatków mają niemało, a propozycji ról jak na lekarstwo. Rodzina lubi żyć na wysokim poziomie, a kilka razy w roku pozwala sobie na zagraniczne wyjazdy. Sporym wydatkiem jest też edukacja chłopców w prywatnej szkole, gdzie czesne za jednego ucznia wynosi 1350 złotych miesięcznie.
Jak na razie domowy budżet aktorskiej pary udaje się ratować dzięki udziałowi w kampanii telefonii komórkowej i wygląda na to, że reklamy to póki co główne źródło ich utrzymania
Można się jednak domyślać, że raczej nie zdecydują się w najbliższym czasie zareklamować żadnego banku.
**Gilon o współpracy z Tyszką i Wędzikowską: Nikt się nie wywyższa!
**