Mateusz Kijowski po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach, założył Komitet Obrony Demokracji, przyciągając tysiące obywateli, którym nie spodobały się pierwsze decyzje nowego rządu, zwłaszcza dotyczące Trybunału Konstytucyjnego. Niestety, życie szybko zweryfikowało prawdziwe pobudki działalności w KOD-zie i bynajmniej nie miały one nic wspólnego z polityką partii rządzącej.
Działalność "polityczna" informatyka z końskim ogonem to równia pochyła prowadząca do całkowitej społecznej degradacji. Najpierw na jaw wyszły olbrzymie długi, których Kijowski narobił sobie nie płacąc alimentów, później okazało się, że lider KOD-u wypłacał sobie ogromne wynagrodzenie opiewające na kilkadziesiąt tysięcy złotych za rzekome usługi informatyczne, by na koniec żalić się na swoją ciężką sytuację życiową, winą za niepowodzenia obarczyć władzę i grozić wyjazdem z Polski - co w zasadzie byłoby z korzyścią dla obu stron. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zła sława Kijowskiego nie dotarła za granice kraju więc słynący z nieczystych zagrań informatyk mógłby rozpocząć życie na nowo, a dzieci mogłyby się mniej wstydzić za swojego ojca nie musząc oglądać jego wystąpień w telewizji. Niestety, nieoczekiwanie nastąpił zwrot akcji - siostra Krystyny Pawłowicz postanowiła urządzić zbiórkę pieniędzy, aby Mateusz Kijowski mógł zostać w kraju. On sam wyliczył, że aby mógł wieść godne życie w ojczyźnie musiałby mieć do dyspozycji około 6 tysięcy złotych, co oczywiście poparł odpowiednimi kalkulacjami. Biorąc pod uwagę, że działacz obecnie jest bezrobotny, ciężko uwierzyć, że ktoś taki ma aż tak ogromne "żądania".
Jak się okazało - wszystko da się załatwić. Za pośrednictwem jednego z popularniejszych crowfundingowych serwisów udało się zebrać na godny byt Kijowskiego prawie 30 tysięcy złotych.
Ogrom uzbieranych pieniędzy to nie tylko zasługa zwolenników "działalności" Kijowskiego, ale przede wszystkim jego przeciwników. Z racji irracjonalnych pobudek, którymi kierował się założyciel zbiórki możliwość komentowania została wyłączona. Oburzeni internauci wzięli sprawy w swoje ręce co zaowocowało lawiną wpłat w wysokości minimalnej, symbolicznej złotówki, by za pomocą pseudonimu wyrazić swoje zdanie na temat zbiórki.
"Podły żebrak bez cienia honoru", "Chamie, nierobie, cwaniaku, sp... dziadu", "Rzucam złotówkę z pogardą leniwemu żulowi", "Kijowski, ty nierobie do roboty a nie żebrzesz", "Kijowski leniu weź się do roboty. Dostajesz oferty pracy i nie odpowiadasz. Jak długo zamierzasz jechać na plecach innych" - to tylko kilka przykładowych "podpisów", którymi posłużyli się "darczyńcy".
Myślicie, że można upaść jeszcze niżej?
**Tłum zablokował Mateusza Kijowskiego
**