Ojciec prezydenta Andrzeja Dudy, od czasu zaprzysiężenia syna na najwyższe stanowisko w państwie, wyraźnie rozwinął skrzydła. Z reguły nie omija okazji do tego, by wspomnieć, że fakt, iż Polska ma tak wspaniałego prezydenta, jest głównie jego osobistą zasługą. Jak wyznał na spotkaniu Mężczyzn Świętego Józefa, starał się wychować syna tak, jak, według jego wyobrażeń, święty Józef mógł wychowywać Jezusa. Uściślił, że w celu wyrobienia u syna odpowiedniej postawy, nie żałował na niego ręki, a także miał w zwyczaju zrywać go z łóżka o świcie, by zaczął dzień od klęczenia zimnej posadzce w kościele.
Zdaniem politologów, taki model wychowania mógł przyczynić się do tego, że prezydentowi brakuje stanowczości, zwłaszcza w relacjach z prezesem Prawa i Sprawiedliwości, Jarosławem Kaczyńskim. Mniej oględni w opiniach zarzucają profesorowi Janowi Dudzie, że brutalnym wychowaniem złamał synowi charakter.
Podobno kancelaria prezydenta, a także sam Andrzej Duda prosili tatę, by ograniczył nieco wylewność w tabloidach, jednak chyba niespecjalnie pomogło. Z okazji tegorocznych świąt Jan Duda z rozczuleniem wspomina w Super Expressie, jak uczył syna oprawiać karpia.
Jeśli chodzi o przygotowywanie się do świąt, to do mnie i do Andrzeja należały zawsze męskie zadania czyli ryba, a moja żona i Agata robiły w tym czasie pierogi w grzybami i kapustą oraz ze śliwkami. Wszystko w świątecznej miłej atmosferze. U nas zawsze święta są rodzinne - wspomina tata prezydenta. 24 grudnia to krzątanina. Zawsze jest 12 potraw, na przykład sos grzybowy z ziemniakami, pierogi z grzybami, kapusta z grochem. I są też paluszki w makiem, które szybko wnikają ze stołu. I Andrzej bardzo je lubi. Najpierw jest wspólne czytanie Biblii, później łamanie się opłatkiem, kosztowanie potraw wigilijnych, a na koniec prezenty i śpiewanie kolęd. W tym roku nie wiem jeszcze, czy syn przyjedzie w Wigilię, czy dopiero na święta.
_
_
_
_