Krystyna Janda poznała Edwarda Kłosińskiego podczas pracy na planie filmu Człowiek z marmuru. Para zakochała się w sobie i przeżyła razem 27 lat, mieszkając w podwarszawskim Milanówku. 5 stycznia 2008 roku Kłosiński zmarł na raka płuc, a od chwili jego śmierci aktorka nie związała się z nikim związkiem małżeńskim. To Edward był miłością jej życia.
65-letnia dziś Janda nadal wspomina związek z Kłosińskim. Wielokrotnie powtarzała, że oswoiła samotność:
Mam żal do losu, że Edward umarł tak młodo. Planowaliśmy mniej aktywne lata zawodowe. Robiliśmy teatr. W jakimś sensie zaczynaliśmy nowe życie - przyznała w wywiadzie z Życiem na gorąco. Kiedyś szłam cmentarzem, pomyślałam: Edward gdzie ty jesteś? Daj mi jakiś znak. W tym momencie spojrzałam na nagrobek, gdzie było napisane "Całus". Ktoś miał tak na nazwisko. Miło myśleć, że jest jeszcze coś oprócz tego realnego świata - wspomina.
Aktorka twierdzi, że nie czuje się źle z samotnością, wręcz przeciwnie, już ją "oswoiła".
Przyzwyczaiłam się i polubiłam to wdowieństwo, tę moją samotność. Miłość jest piękna, ale ja już ją przeżyłam. Teraz zachwycam się samotnością, która jest bardzo miła. Nie spodziewałam się, że może być tak przyjemna i potrzebna. W tym czasie, kiedy nie ma Edwarda, najprzyjemniejszą rzeczą jakiej się nauczyłam, jest budowanie wewnętrznego świata.
**Przerażona Janda: "Nie ma ratunku znikąd. PiS jest jak młot pneumatyczny, mają wszystko!"
**