Artykuły o zdelegalizowaniu coachingu pojawiają się na Pudelku kiedy to tylko możliwe, czyli na tyle często, by naszym czytelnikom nie przyszło do głowy branie udziału w wykładach motywacyjnych i jednocześnie na tyle rzadko, by uniknąć pozwu od Łukasza Jakóbiaka. Choć coaching jest całkowicie niemoralną formą "niesienia pomocy", to według prawa, wciąż w stu procentach legalną.
Wygląda na to, że do mało zaszczytnego grona medialnych coachów dołączyła właśnie Aneta Awtoniuk, która reklamuje się jako coach i behawiorysta w firmie tresującej zwierzęta. Kobieta reklamuje swoją firmę jako powstałą z "miłości do zwierząt", nie wspomina jednak ani słowem o nienawiści do ludzi.
Właścicielka firmy, osoba ucząca ludzi i zwierzęta jak trzymać nerwy na wodzy i jak zachować się w trudnych sytuacjach, zmieszała z błotem w Internecie 13-letnią dziewczynkę z powodu... miejsca pracy na Facebooku. Anecie Awtoniuk nie spodobało się, że dziecko ustawiło sobie fikcyjne stanowisko "mini behawiorysty" w jej firmie. Zachowanie dziewczynki, choć całkowicie nieszkodliwe (w przeciwieństwie do coachingu), spotkało się z potępieniem właścicielki firmy, która nazwała ją… "człowiekiem-kleszczem, który roznosi syf" i wysłała ją piekła:
Z pewnym zdziwieniem dowiedziałam się dziś, że zatrudniam mini behawiorystkę, niejaką Wiktorię. Dla takich gówniar jest w piekle specjalne miejsce - trafiają tam ludzie-kleszcze. Roznoszą syf, zatruwają życie i są obrzydliwi. Gratuluję rodzicom - napisała na swoim profilu na Facebooku.
Wpis odbił się szerokim echem w sieci. Ostre słowa skierowane do dziecka przez eksperta do spraw budowanie relacji międzyludzkich zostały równie ostro skrytykowane przez obserwujących jej profil:
"Potężny coach. Czy ktoś w końcu zdelegalizuje ten odpad? Bo jak widać jedyne, co robi, to zamienia ludzi w agresywne ameby".
"Nie pomyślała pani, że może dziewczyna wpisała to w profil, bo jej marzeniem było zajmować się zwierzętami? Plus bardzo naciągana wydaje mi się historia, że klient szukał pani firmy przez prywatny profil dziewczyny. Jak już pani zmyśla na swoją obronę, to proponuję się do tego przyłożyć" - pisali zniesmaczeni klienci firmy.
Aneta Awtoniuk kontynuowała nawoływanie do nienawiści, zamieszczając kilka innych wpisów, w których między innymi żałuje, że "nie będzie mogła usłyszeć jak wyjaśniają swoim zaszczutym dzieciakom, że to tylko fejsbuk":
Prawdziwym madtkom, które zgłosiły mój post, życzę, żebyście spotkały Wiktorię na swojej drodze. Żeby chodziła z Waszymi dziećmi do szkoły i potraktowała je tak, jak pokazała na FB, że potrafi. Żeby podszywała się pod Wasze dzieci, publikowała posty w ich imieniu, żeby rozpuszczała w szkole plotki o nich... Żałuję, że nie będę mogła słyszeć, jak wtedy wyjaśniacie swoim zaszczutym dzieciakom "to tylko fejsbuk", "to tylko dziecko", "ona nie robiła tego na serio". Życzę Wam, żeby Matka Karma i Ojciec Los dali Wam to wszystko - napisała złowrogo, zapewne nie zdając sobie sprawy z irracjonalności sytuacji.
Myślicie, że w końcu trenerzy personalni będą zmuszeni przechodzić testy psychologiczne, by uniknąć tak kuriozalnych sytuacji?