Jesienią zeszłego roku w gdańskim sądzie ruszył ponowny proces Dariusza Michalczewskiego o naruszenie nietykalności cielesnej żony, do którego miało dojść w grudniu 2016 roku.
Tuż przed Wigilią w trójmiejskim apartamencie Dariusza i Barbary Michalczewskich doszło do awantury domowej. Funkcjonariuszy wezwała przerażona żona boksera, która w pierwszym odruchu zeznała, że mąż regularnie znęca się nad nią od siedmiu lat. Zabrzmiało to o tyle wiarygodnie, że w podobny sposób traktował swoją byłą żonę, która musiała przed nim uciekać do schroniska dla ofiar przemocy domowej. Więcej: Była żona Michalczewskiego: "MĄŻ POBIŁ MNIE KILKAKROTNIE. Uciekłam przed nim do schroniska dla kobiet bitych przez mężów!"
Jednak Barbara po kilku godzinach zmieniła zdanie i odwołała wcześniejsze zeznania, wspierana przez prawnika męża, który dawał do zrozumienia, że sama nie wie, co mówi, a poza tym to wszystko jej wina, bo była zbyt surowa dla pijanego męża.
Adwokat wyjaśnił dziennikarzom, że "tak to już jest, że w nerwach mówimy różne rzeczy, a potem tego żałujemy". Zobacz: Michalczewska powiedziała policji, że mąż ZNĘCAŁ SIĘ NAD NIĄ OD 7 LAT? "Teraz tego żałuje"
Sąd jednak mu nie uwierzył i z lipcu zeszłego roku skazał boksera na trzy tysiące złotych grzywny.
Michalczewski, który w międzyczasie zdążył zabrać żonę do pięciogwiazdkowego hotelu w alpejskim kurorcie Ischgl oraz na Florydę, żeby pokazać wszystkim jaki jest dla niej dobry, nie zgodził się z orzeczeniem sądu i wniósł o powtórne rozpatrzenie sprawy. Na pierwszej rozprawie zeznania złożyło sześcioro świadków, w tym żona boksera, jego matka, teściowa, brat oraz bratowa.
Nie wiadomo jednak, co powiedzieli, bo sąd wyłączył jawność procesu. Adwokat Michalczewskiego zapewnia, że jego klienta interesuje wyłącznie wyrok uniewinniający.
Jak donosi tygodnik Twoje Imperium, raczej nie spełnią się marzenia Michalczewskiego, by sąd oczyścił go z zarzutów jeszcze przed Wielkanocą. Mamy teraz nadzieję, że sprawa zakończy się do końca maja - komentuje w tabloidzie pełnomocnik boksera mecenas Jacek Rochowicz. Nie zostałem upoważniony, żeby o tym mówić.