Hanna Lis, zwłaszcza odkąd rozstała się z dziennikarstwem politycznym i postanowiła poświęcić się szeroko rozumianemu "lifestyle'owi", stara się sprawiać wrażenie wyluzowanej. Ostatnio w wywiadzie dla magazynu Party żartowała ze swojej nierównej walki z pokusami kulinarnymi.
Fajnie byłoby mieć sześciopak na brzuchu, ale na razie mam trzy oponki, które sobie wyhodowałam przez zimę - wyznała. Fajnie jest zdrowo żyć, ale nie dajmy się zwariować, a przede wszystkim wpędzić w kompleksy z powodu własnego wyglądu, bo stąd prosta droga do bulimii czy anoreksji.
Niepokój fanów budzi jednak nie figura Lisicy, zwłaszcza że potrafi zamaskować ewentualne mankamenty dobrze dobraną stylizacją, a o brak gustu akurat nikt nigdy jej nie posądzał, lecz twarz. Widzom pierwszego sezonu Azja Express nie uszło uwagi, że twarz Hani, podobno całkowicie pozbawiona makijażu, wygląda podejrzanie gładko.
Podejrzenia o stosowanie botoksu dołączyły więc do zarzutów o wszczepienie po cichu implantów kości policzkowych, o które posądzana jest od dawna.
W odpowiedzi Lisica zamieściła na Instagramie swoje zdjęcia bez makijażu, wychwalając zalety dobrze dobranej pielęgnacji oraz rozstania z papierosami. To musiało zaboleć, bo Hania od nikotyny była uzależniona przez całe swoje dorosłe życie, ale na szczęście po efektach widać, że opłacało się przemęczyć.
No filter, no make up (dobra, poza tuszem do rzęs), no botox - zapewnia w komentarzu do zdjęć. Odkąd pamiętam, zawsze, nawet jako dziecko, miałam zmarszczki mimiczne. Taka wątpliwa "uroda". Z rozwojem PESEL-u doszły kolejne zmarszczki, a i cienie pod oczami się, cholera wie po co, przyplątały. Oczy są ponoć zwierciadłem duszy, wiec dbajmy o nie, dbajmy o pielęgnację skóry wokół tych naszych "zwierciadeł". Słowo klucz: PIELĘGNACJA. Pierwsze zdjęcie sprzed dwóch tygodni, ostatnie sprzed pół godziny. A musicie wiedzieć, że od trzech dni zmagam się z megaalergią (pyłki), która zaatakowała oczy właśnie. Kryzys opanowany!
Rzeczywiście opanowany?