Można nie lubić Ewy Chodakowskiej ale trzeba jej przyznać jedno - trenerka fitness nie pozostawia nikogo obojętnym. 36-latka wciąż wzbudza coraz to nowe kontrowersje, a niemal pod każdym zdjęciem, jakie publikuje w sieci, rozgorzewa gorąca dyskusja.
Tym razem kroplą, która przelała czarę goryczy, było zdjęcie Ewy w sukni ślubnej z 2013 roku, którym po latach pochwaliła się "trenerka wszystkich Polek". Projekt Joanny Przetakiewicz na nowo wzburzył obserwatorów, którzy w wielu komentarzach stwierdzili, że kreacja jest co najmniej niestosowna do okazji.
"Ja osobiście nie założyłabym tak krótkiej sukienki nigdzie, ale to nie był mój ślub to nie ja miałam zapamiętać ten dzień jako najpiękniejszy w moim życiu", "Na wesele ok ale Kościół to Kościół. Jeśli ktoś nie uznaje zasad Kościoła zawsze może iść do Urzędu Stanu Cywilnego...", "Nie wyobrażam sobie wejść do jakiejś świątyni nie przestrzegają jej zasad ubioru... - Sukienka śliczna jednak chyba do kościoła w takiej nie wypada wchodzić.." - pisali Internauci.
Znana z wdawania się w pyskówki z hejterami Chodakowska jak zwykle odpowiedziała na zarzuty. Tym razem trenerka nie dała się wyprowadzić z równowagi i postanowiła odpisać komentującym spokojnie i rzeczowo. Ewa stwierdziła, że "wybiera takie kościoły, do których wypada wejść w krótkiej sukience".
W Polsce nie ma takich tabliczek - odpisała Ewa. W niedziele kobiety chodzą do kościoła katolickiego w sukienkach i też krótkich, z odkrytymi ramionami. Dekolty do pępka, z gołym cycem to już przesada, ale nogi? Bez przesady. To tylko nogi! Skoro kościół nie ma problemu, to dlaczego ty masz problem. Powiem Ci dlaczego. Bo jest to twoja osobista opinia. Zakrywasz na co dzień głowę - to Twój wybór, nie mój. Ja chodzę do kościołów, do których WYPADA wejść w krótkiej sukience. Okazujesz się bardziej radykalna niż katoliccy duchowni i masz do tego prawo, ale nie możesz go narzucać innym.