Koniec maja dla posła PiS Stanisława Pięty był szczególnie trudny. To wtedy dzięki Faktowi światło dzienne ujrzały informacje, z których wynika, że znany polityk partii rządzącej był uwikłany w pozamałżeński romans, wymieniał sprośne wiadomości z kochanką, spotykał się z nia w Domu Poselskim, a także miał rzekomo załatwić jej posadę w jednej ze spółek Skarbu Państwa.
Pięta, znany ze swojej konserwatywnej pobożności, a także posiadania żony i córki, nie chciał wypowiadać się w mediach. W sobotę ukazała się jednak krótka rozmowa z posłem, który najwyraźniej bojąc się poważnych pytań, przystał na udzielenie komentarza prorządowej stronie Niezależna.pl.
Polityk zaczął od najpoważniejszego zarzutu, czyli rzekomej próby załatwienia stanowiska. Oskarżenia o to, iż miałem załatwić komuś pracę w PKN Orlen są całkowicie bezpodstawne, nie oparte na żadnych faktach. To była sytuacja, w której ta osoba zwróciła się do mnie z pewnym problemem prawnym dotyczącym jej rodziny, która miała kłopoty mieszkaniowe. Podjąłem interwencję u prezesa spółdzielni mieszkaniowej celem wstrzymania egzekucji komorniczej - powiedział.
Pięta postanowił też w wyraźnie przygotowanej odpowiedzi wyjaśnić, jak doszło do spotkania się polityka z przyszłą kochanką. Ja, weryfikując tę osobę w internecie - a muszę przyznać, że wówczas znajdowało się tam znacznie mniej informacji na jej temat niż obecnie, doszedłem do wniosku, że jej kariera modelki została dawno temu zakończona. Uważam, że praca w modelingu nie może przekreślać człowieka. Natomiast pewną wiedzę pozyskałem później - tłumaczy poseł.
Znałem ją z wcześniejszej aktywności w kampanii wyborczej, znałem ją z zaangażowania na rzecz Prawa i Sprawiedliwości i to wieloletniego zaangażowania - tak mnie informowano, tego też można było się dowiedzieć od ludzi z Wybrzeża, z którymi wcześniej weryfikowałem wiarygodność tej osoby. Ci ludzie zwracali mi uwagę na pewne niestandardowe zachowania, ale jakby nie przekreślało to jej szczerości i ideowości, angażowała się też społecznie i to wydawało mi się być godne uznania. Byłem, jak się okazało, zbyt mało dociekliwy i za to teraz przychodzi mi płacić - dodaje.
Wierzycie jego słowom?