Wybory miss są organizowane na świecie od dekad i właściwie od początku kojarzą się z mało charyzmatycznymi, jednakowymi uczestniczkami. Kandydatki na "najpiękniejsze kobiety świata" zazwyczaj mają długie włosy i nogi, wymiary zbliżone do "idealnego" 90/60/90 i marzą o pokoju na świecie. Konkursy miss stały się z czasem obiektem żartów i kpin (o ile nie źródłem seksskandali), a środowiska feministyczne ostro krytykują je za przedmiotowe traktowanie kobiet.
I choć trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie tego rodzaju widowiska bez oceniania urody uczestniczek, taki właśnie plan mają organizatorzy Miss America. Ogłosili oni przełomową decyzję o rezygnacji z "oceny kandydatek na podstawie ich prezencji". Kandydatki nie będą już chodzić w kostiumach kąpielowych ani… sukniach wieczorowych.
Nie będziemy już oceniać kandydatek na podstawie ich wyglądu fizycznego i prezencji. To ogromna zmiana - mówi Gretchen Carlson, była miss America i członkini jury w konkursie.
Nie jesteśmy już "wyborami najpiękniejszej", a prawdziwym konkursem. Wiele młodych kobiet mówiło nam, że chętnie wzięłyby udział w wydarzeniu, ale nie godzą się na chodzenie w szpilkach i kostiumie kąpielowym - dodaje Gretchen.
Przy okazji Carlson reklamuje "nową wersję" konkursu:
Kto nie chce nauczyć się bycia liderką, mieć możliwość opłacenia studiów i pokazania światu, jak bogatą ma się duszę? Właśnie takim konkursem teraz się stajemy - zachęca.
Myślicie, że odświeżony konkurs Miss America odniesie taki sukces jak poprzednie edycje? Może pora wprowadzić takie zmiany i w Polsce?