W ostatnich miesiącach Doda zrobiła naprawdę wiele, żeby zmienić swój wizerunek. Z zaskoczenia wzięła ślub ze swoim "partnerem biznesowym", Emilem Stępniem i obecnie pozuje na przykładną żonę. Zaczęła też chodzić do kościoła i dopilnowała, aby media się o tym dowiedziały.
Można się zastanawiać, co skłoniło skandalistkę do tak nagłej zmiany taktyki PR-owej. Nie trzeba jednak długo szukać, by zobaczyć, że w tle pozornej sielanki małżeńskiej rozgrywa się walka o to, aby uniknąć konsekwencji w związku z rzekomym zastraszaniem Emila Haidara. Były narzeczony oskarżył Dorotę zresztą nie tylko o to, że nasłała na niego gangsterów, ale też o zniszczenie jego luksusowego samochodu wartego 850 tysięcy złotych.
Sprawa trafiła do sądu, gdzie we wrześniu ubiegłego roku wydano wyrok. W uzasadnieniu sąd orzekł, że dowody na winę Rabczewskiej są bezsprzeczne. Celebrytka zakradła się do garażu Haidara, po czym porysowała Astona Martina "przedmiotem o ostrej krawędzi". Następnie... sama przyznała się do tego w rozmowie telefonicznej. Okazało się, że chciała go w ten sposób "ukarać" za to, że wybrał się z inną kobietą do kina, już po tym jak rozstał się z Rabczewską.
Przypomnijmy: Zemsta według Dody: "Zniszczyłam ci samochód, bo umawiałeś się z jakąś ku*wą PO TYGODNIU OD ROZSTANIA!"
Doda została skazana na 10 tysięcy złotych grzywny, 10 020,47 złotych za naprawę auta, w którym uszkodziła nadwozie, błotnik i pokrywę silnika oraz ponad sześć tysięcy złotych kosztów sądowych.
Wyrok nie zadowolił jednak Haidara i - co oczywiste - samej Dody, która przekonywała, że jest niewinna. Z kolei Emil i jego adwokat Roman Giertych domagali się jeszcze surowszej kary. Złożyli apelację w imieniu spółki Haidara, na którą zarejestrowany był samochód, ale która w momencie składania dokumentów... nie istniała już od ponad miesiąca, co w praktyce oznacza, że nie można wskazać właściciela samochodu, czyli de facto poszkodowanego w sprawie.
Dzisiaj warszawski sąd wydał ostateczną decyzję. Wynikiem rozprawy pochwalił się adwokat Dody, Adam Gomuła, który uważa rozstrzygnięcie za sukces. Sąd nie przyjął bowiem apelacji adwokata Haidara.
Sąd Okręgowy w Warszawie, postanowił pozostawić apelację wniesioną przez kancelarię mecenasa Romana Giertycha bez rozpoznania. W uzasadnieniu Sąd wskazał, iż w dacie wniesienia, podmiot, w imieniu którego wniesiona została apelacja, już nie istniał (apelacja wniesiona została w pierwszych dniach listopada 2017, podmiot wykreślony został z KRS we wrześniu 2017). Takie rozstrzygnięcie już od stycznia br. było oczywiste, trudno bowiem przyjąć jakikolwiek środek odwoławczy od pełnomocnika spółki, która już nie istniała - powiedział mecenas w rozmowie z Pudelkiem.