Emocje przed mundialem podgrzewali nie tylko komentatorzy sportowi, lecz także stacje telewizyjne emitujące praktycznie bez przerwy reklamy z udziałem zawodników polskiej reprezentacji. Patrząc na Adama Nawałkę słuchającego dyskusji prowadzonej przez parówki, Kubę Błaszczykowskiego z chipsami, Grzegorza Krychowiaka z zegarkami czy Kamila Grosickiego w Żabce, a zwłaszcza kreowanego na nadczłowieka Roberta Lewandowskiego, trudno było nie uwierzyć, że patrzy się na murowanych zwycięzców.
Niestety, faktyczna kondycja i zgranie polskiego zespołu wyszły na jaw już podczas meczu otwarcia z Senegalem.
Jak skomentował były trener świetnie sobie radzącej reprezentacji Chorwacji, Slaven Bilić, Polacy "wyglądali, jakby nie chcieli tu być".
Pod adresem Roberta Lewandowskiego padają zarzuty, że nie umiał lub mu się nie chciało porwać kolegów do walki.
To nie jest lider, który złapie drużynę w szatni za gardło wygarnie błędy, zmobilizuje - ocenia surowo dziennikarz sportowy Michał Pol w rozmowie z Newsweekiem. Kiedyś Ronaldo musiał zejść z boiska z powodu kontuzji, ale zaangażowanie, z jakim kierował drużyną Portugalczyków z ławki rezerwowych było nie mniejsze niż kiedy grał.
Przerwę w meczu Lewandowski zamiast z kolegami wolał spędzić z żoną. Od razu po gwizdku sędziego podbiegł do niej; coś mu szeptała do ucha, być może swoje coachingowe zaklęcia.
Zawodnicy zaczęli kręcić nosem - wspomina w tygodniku jeden z dziennikarzy, obecnych przy kompromitacji z Senegalem. Tam gdzie Lewandowski, tam Lewandowska. On ją wszędzie wciska. Są już nawet takie żarty: "Czy to kadra Polski czy firma Lewandowscy".
Gorycz porażki powiększa jeszcze awans Roberta do setki najbogatszych Polaków. Znalazł się w niej w tym roku po raz pierwszy, na 94. miejscu z majątkiem wycenianym na 353 miliony złotych.
Gdyby nasza drużyna zagrała dobrze, a on sam strzelił kilka goli, wszyscy by mu to bogactwo wybaczyli - komentuje Newsweek. A tak z jednego problemu zrobiły się dwa. Lewandowski nie ma kibicom nic do powiedzenia: ani na Facebooku, ani na Instagramie. Po ostatnim występie naszej drużyny u niego jest wciąż tak, jakby mundial dopiero się zaczynał, data: 19 czerwca. Na zdjęciu radosna biało-czerwona reprezentacja, obsypywana biało-czerwonym konfetti i pytanie: "Jesteście z nami?". Chociaż do kreowania wizerunku swojego i żony ma specjalnie powołaną agencję marketingową, jego profile w mediach społecznościowych wyglądają jak porzucone.
Podobno to, że Lewandowski sprawia ostatnio wrażenie nieobecnego duchem, a coraz częściej i ciałem, jest skutkiem wielkiej nieodwzajemnionej miłości do Realu Madryt.
Mógł być jedną z legend Bayernu, ale zamiast tego wolał marzyć o wielkim Realu Madryt, który po drodze, nawet jeśli był zainteresowany, zainteresowanie stracił - ocenia informator gazety. Real to jego marzenie i przekleństwo. Zatruwa mu życie. Na boisku nie może się skupić, brakuje mu determinacji.
Zdaniem znawców show biznesu i kreowania wizerunku Lewandowski najwięcej stracił na konferencjach prasowych zwołanych po przegranych meczach.
Nie wiem, kto mu podpowiedział, że powinien być taki sztywny - komentuje Karolina Korwin Piotrowska. Do tego mówił tekstem jak z podręcznika korpo-bullshitu. To wszystko sprawiło, że nie chciało się być po jego stronie. Gdyby powiedział, jak mu strasznie przykro, że nie wyszło, wszyscy by mu wybaczyli.
Swoje dołożyła również Ania, którą nie dość, że zawodnicy polskiej reprezentacji i kibice zaczynają uważać za kogoś w rodzaju Yoko Ono, złego ducha zespołu, to jeszcze sama ostatnio zaczęła się plątać w zeznaniach. Po tym jak przez pierwszy rok macierzyństwa przekonywała Polki, które nie zarabiają nawet procenta tego co ona, że opiekę nad dzieckiem można łatwo pogodzić z dbaniem o siebie, dietą, ćwiczeniami, odpoczynkiem, randkami z mężem oraz egzotycznymi podróżami, odkryła, że nikt jej nie wierzy. Zmieniła więc strategię i zaczęła opowiadać, jak płakała ze zmęczenia nad wanienką i zasypiała skulona na dywanie. Powiało nieszczerością, co trochę dziwi, biorąc pod uwagę, że Lewandowskich otacza świetnie opłacanych sztab specjalistów od wizerunku. Tymczasem od czasu krytycznej wypowiedzi Roberta pod adresem Bayernu sztab zalicza wpadkę za wpadką.
Medioznawca Wiesław Gałązka uspokaja, że nie ma cię czym martwić i mimo krytycznych opinii, Lewandowscy nie są ani trochę bliżsi końca kariery niż byli przez mundialem.
Po pierwsze Lewandowscy są ładni. Po drugie inteligentni. Po trzecie szczęśliwi. Po czwarte potwornie bogaci. Jak ich tu lubić? Wiadomo, denerwują - wyjaśnia w Newsweeku. Jeszcze trochę będą hejtowani, ale póżniej to przejdzie. Ludzie znajdą sobie inny obiekt do nielubienia. Albo on zacznie znów grać imponująco, wszyscy będą się zachwycać. A ona poda jakiś ciekawy przepis i będzie jak było.
Też tak myślicie?
Piłkarz Mesut Oezil też ma swoją "pocieszającą Lewandowską". Amine Guelse już dba o to, by Mesut nie przejął się za bardzo falą krytyki po koszmarnym występie na mundialu.