Prezydent Filipin Rodrigo Duterte 30 czerwca obchodził drugą rocznice objęcia stanowiska. 73-letni polityk nigdy nie ukrywał, że nie po drodze mu z wiarą katolicką, co jest dość odważnym wyznaniem w kraju, gdzie 81 procent społeczeństwa, czyli 76 milionów obywateli, deklaruje się jako katolicy.
W jednym ze swoich najnowszych przemówień prezydent nazwał Boga "głupim", zaś w innym wyraził opinię, że grzech pierworodny, którym, jak twierdzą księża, objęte są noworodki, został wymyślony tylko po to, by zmusić wiernych do płacenia na chrzest.
Gdzie tu jest logika? - zastanawiał się podczas przemówienia na otwarciu wystawy naukowo-technicznej w filipińskim mieście Davao. O co chodzi z tym Adamem i Ewą? Jak to możliwe, że przychodzisz na świat, jeszcze nic nie zrobiłeś, a już jesteś zamieszany w grzech pierworodny? Co to za głupia religia? Kim jest ten głupi Bóg? Żeby wymyśleć coś takiego, musiałby być naprawdę głupim sukinsynem.
Duterte dodał odważnie, że jeśli znajdzie się jakikolwiek naoczny świadek, który może udowodnić istnienie Boga, natychmiast poda się do dymisji. Podkreślił jednak, że nie chodzi tu o świadectwo wiary, ale namacalny dowód, najlepiej w postaci wspólnego selfie z Bogiem lub kimkolwiek ze Świętej Trójcy.
Duterte, mimo swojej surowej, antykatolickiej retoryki, nie wyklucza istnienia wyższej siły, która steruje ruchem miliardów gwiazd i asteroid w taki sposób, by nie zagrażały Ziemi. Jednak, jego zdaniem, owa istota nie ma nic wspólnego z obrazem Boga kreślonym przez hierarchów Kościoła. Ci, jego zdaniem, powołują się na Boga wyłącznie po to, by wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy od naiwnych wiernych.
Lider opozycyjnej partii Antonio Trillanes IV, natychmiast skorzystał z okazji i nazwał Duterte "bardzo złym człowiekiem", zaś jego uwagi uznał za "zgodne z bezdusznością i bezwzględnością jego polityki".
Polityczni sojusznicy prezydenta Filipin także nie byli zachwyceni jego wylewnością i szybko zdystansowali się od jego wypowiedzi, zaś katolicki biskup, nie owijając w bawełnę, nazwał Duterte psychopatą.
Rzecznik prezydenta Harry Roque próbował zatrzeć złe wrażenie, zwalając poglądy Duterte na karb traumy, którą przeżył w dzieciństwie, gdy był molestowany seksualnie przez jezuitę. Sam prezydent zresztą często powraca do wspomnień z tamtego okresu, podkreślając, że *nie tylko on, lecz także inni uczniowie katolickiej szkoły, do której uczęszczał, byli przez nauczycieli - zakonników zmuszani do czynności seksualnych. * Żaden z nich nigdy nie został ukarany za swoje haniebne zachowanie.
Swoją drogą - z którym świętym chcielibyście mieć selfie?