Na początku tego roku dziennikarz Tomasz Sekielski ogłosił publicznie, że rozpoczyna prace nad filmem dokumentalnym nad problemem pedofilii w polskim Kościele Katolickim.
Problem ten znany jest od lat i równie długo zamiatany pod dywan. Zagraniczne Kościoły zaczynają sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji, a irlandzcy duchowni uwikłani w liczne skandale pedofilskie mogli nawet przekonać się osobiście, przy okazji referendum aborcyjnego, jak bardzo stracili w oczach wiernych. Tymczasem polskie prawo wręcz chroni księży pedofilii, nie uwzględniając ich w rejestrze pedofilów, publikowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Czyli parafianie, którzy nabiorą wątpliwości co do reputacji swojego duszpasterza nie mogą nawet sprawdzić, czy został kiedykolwiek przyłapany na pedofilii. Zaś TVP pod wodzą Jacka Kurskiego dopilnowała, by oscarowy film Spotlight w ogóle nie kojarzył się Polakom z Kościołem i duchownymi.
Sekielski, przystępując do prac nad filmem, zdawał sobie sprawę z tego, że będzie miał mocno pod górkę. Oczywiście, od razu było jasne, że może zapomnieć o jakimkolwiek państwowym dofinansowaniu. Na szczęście, gdy tylko ogłosił w Internecie zbiórkę społeczną na ten cel, pieniądze popłynęły wartkim strumieniem i można było rozpocząć kręcenie.
Kilka lat temu pierwszy raz rozmawiałem z paroma ofiarami księży pedofilów - wspomina Tomasz w rozmowie z Krytyką Polityczną. Zobaczyłem wtedy tych dorosłych ludzi, którzy płaczą, którym łamie się głos, i zrozumiałem, że oni przeżywają jakąś niewyobrażalną traumę. Od tego czasu zacząłem zwracać uwagę na to, jak zachowuje się w tej sprawie Kościół, i stwierdziłem, że Kościół troszczy się o sprawców, a nie o ofiary. Z każdym rokiem ta hipokryzja i niepoparta żadnymi realnymi krokami werbalna niby-chęć naprawiania krzywd przez Kościół coraz bardziej mnie uwierała. Ludzie przyzwyczajają się do słuchania także o tego rodzaju przestępstwach, więc spływa to po nich. Postanowiłem zrobić coś, co pozwoli głębiej pokazać dwa mechanizmy.
Jeden to zmowa milczenia w Kościele i istniejące konkretne mechanizmy chronienia księży pedofilów, jak przenoszenie z parafii na parafię i podważanie wiarygodności ofiary. Do tego działalność kościelnych prawników, którzy zamiast troszczyć się o ofiary, troszczą się o to, żeby one nie wystąpiły z pozwami o odszkodowanie. Drugi mechanizm jest związany z uwarunkowaniami społecznymi. W małych społecznościach przy ujawnieniu tego rodzaju przestępstw to zwykle ofiary spotyka ostracyzm, im przypisuje się winy. Dochodzi nawet do tego, że chociaż tak naprawdę społeczność wiedziała o molestowaniu dzieci przez księdza, powszechny komentarz brzmi: po co o tym mówić, przecież to taki dobry ksiądz.
Sekielski zwraca uwagę na to, że nawet zasady spowiedzi są opracowane w taki sposób, by jak najbardziej upokorzyć katolika. Dorosłe osoby czują się w konfesjonale nieswojo, a co dopiero dzieci. Ale nikt nie śmie zauważyć głośno, że gdyby tego rodzaju pytania zadawał ktoś inny, na przykład świecki nauczyciel w szkole albo potencjalny pracodawca, dawno zostałby pozwany do sądu o molestowanie.
Chyba każdy zetknął się z historiami o księżach naciągających dzieci w konfesjonale na rozmowy o seksie czy masturbacji - mówi Sekielski. To obrzydliwe. Takie rozmowy w istocie są molestowaniem. Znam dorosłe kobiety, które wychodziły z konfesjonału wstrząśnięte i oburzone, bo miały poczucie, że ksiądz chciał sobie posłuchać z detalami, jak wygląda ich seks z mężem. Księża pedofile, którzy mają większy dostęp do dzieci niż jacykolwiek inni dorośli, wybierają sobie najbardziej bezbronne ofiary - dzieci z rodzin, w których brakuje jednego z rodziców lub są problemy powodujące dysfunkcję. Spowiedź to ten moment, w którym sprawcy zbierają wszystkie potrzebne im dane, a dzieci wiedzą, że przed księdzem nie mogą mieć sekretów, bo to przecież przedstawiciel Boga na ziemi.
Dziennikarz zapowiada, że film może okazać się ogromnym wstrząsem, nie tylko dla katolików.
Nie zamierzam sprzedawać nikomu praw do tego filmu ani w żaden inny sposób ograniczać do niego dostępu - obiecuje Sekielski. Będzie opublikowany w sieci i dostępny dla każdego, kto zechce go zobaczyć. Mam taką tezę - prędzej czy później zobaczymy, czy okaże się słuszna - że skala tego zjawiska jest tak duża, że duchowni boją się reakcji wiernych, którzy mogliby się zachować na przykład tak, jak wierni w Irlandii, którzy po wybuchu tych wszystkich skandali i ujawnieniu skali przestępstw odchodzili z Kościoła w setkach tysięcy.
Druga sprawa to odszkodowania. Wszystkie Kościoły zaczęły już w jakiejś formie wypłacać ofiarom odszkodowania. Tymczasem polski Kościół wciąż stoi na stanowisku, że to odpowiedzialność konkretnego księdza, a nie instytucji - nawet jeśli ta instytucja przenosiła sprawcę z miejsca na miejsce i umożliwiała mu gwałcenie kolejnych dzieci przez całe lata. W Stanach Kościół wypłacił ofiarom już około trzech miliardów dolarów odszkodowań. Polski Kościół wysyła do ofiary prawnika, który oferuje pięć tysięcy złotych za podpisanie zrzeczenia się roszczeń i obietnicę, że nie wystąpi się na drogę prawną. Kościół boi się procesów o odszkodowania i dlatego woli wmawiać ofiarom, że żądanie odszkodowania za krzywdę to coś niegodnego.
Obejrzycie?