Janusz Korwin-Mikke przekracza granice żenady tak często, że pozostaje się jedynie zastanawiać, czy nie prowadzi w tym względzie jakichś statystyk. Chociaż politycy nie należą do zbyt lotnych obywateli, aż trudno uwierzyć, że ktoś z taką regularnością i bez świadomości wypowiada tezy rodem z XIX wieku. Przypomnijmy, że niedawno Janusz w swoim stylu skomentował molestowanie seksualne, jakiego Kora doświadczyła w dzieciństwie. Polityk stwierdził, że to tylko wyszło jej na dobre, za co potem Magdalena Środa nazwała go śmieciem.
Przypomnijmy: Korwin o Korze molestowanej przez księdza: "Przypominam: "Co cię nie zabije, to CIĘ WZMOCNI!""
Do Korwin-Mikkego chyba dotarła ta krytyka, bo właśnie wrócił do sprawy i poświęcił Korze kolejny wpis. Stwierdził w nim, że to nie on jest winny, bo przecież chciał dobrze, a taktu nie mają wszyscy inni dookoła, którzy "do walki z Kościołem wycierają sobie usta imieniem Kory". Zapomniał chyba, że on wyciera sobie usta do walki politycznej...
Mnie po prostu zdenerwowało, że ludzie po śmierci "Kory" wycierają sobie Jej nazwiskiem usta i wykorzystują do działalności politycznej (tu akurat: anty-kościelnej). Przy tym obrażają Jej pamięć, bo - jak słusznie zauważył był Karol Marx: "Narodowi i kobiecie nie wybacza się owej chwili nieopatrzności, kiedy lada awanturnik może na nich dopuścić się gwałtu". Wypominanie, że jakiś stary i śmierdzący ksiądz wsadzał Jej język do ust i gmerał w majtkach - co z upodobaniem powtarzają, mlaskając, lewicowcy - obraża Jej pamięć - mądrzy się Janusz.
Na tym jednak nie koniec. Nie dość, że polityk odwrócił kota ogonem, zaczepił przy okazji Michała Boniego, Magdalenę Środę i Pawła Kukiza, to na koniec stwierdził, że 10-letnia Kora mogła powiedzieć księdzu, żeby... przestał ją dotykać. Tak naprawdę fakt, że była molestowana, wyszedł jej na dobre, bo zrobiła karierę.
Każda dobrze wychowana 10-letnia panienka powiedziałaby po prostu "Czy księdzu nie wstyd?" - i do żadnego "molestowania" by nie doszło - przekonuje Korwin. Tak czy owak: doszło czy nie doszło - o tym się nie mówi. (...) Jeśli jednak takie zdarzenie miało miejsce, to najprawdopodobniej ono spowodowało, że "Kora" zawzięła się by zrobić karierę. Temu księdzu i Kościołowi na złość. Nienawiść to mocna sprężyna działania.
Coś nam się wydaje, że tym razem pieszczotliwe określenie Magdaleny Środy nie wystarczy...