W styczniu 2012 roku Polską wstrząsnął dramatyczny apel Katarzyny W. która w telewizji błagała porywacza, by zwrócił jej ukochaną córeczkę.
Oddaj moją Madzię - prosiła ze łzami w oczach zrozpaczona matka.
Jak twierdziła, sześciomiesięczne dziecko porwał jej z wózka tajemniczy mężczyzna, który najpierw ją śledził, a następnie ogłuszył. W toku postępowania wyszło na jaw, że Katarzyna W. udusiła córkę i zakopała jej ciałko w parku w rodzinnym Sosnowcu. W 2014 roku została skazana na 25 lat pozbawienia wolności. Obecnie przebywa w zakładzie karnym w Krzywańcu.
Pierwszym policjantem, który pojawił się na miejscu rzekomego porwania był Marek G. Potem nadal brał udział w śledztwie i miał dostęp do wszystkich, w tym utajnionych informacji. Dziwnym zbiegiem okoliczności, pół roku po rzekomym uprowadzeniu Madzi, w lipcu 2012 nagle przepadła żona Marka G.
Policjant twierdził, że, pozostawiając ich wspólne dziecko w Polsce, uciekła do Niemiec. Nigdy nie odnaleziono ani jej ani ciała. W sądzie okręgowym w Katowicach właśnie dobiega końca proces Marka G. oskarżonego o zamordowanie żony. Zdaniem prokuratora Zbigniewa Jamrożego, w zbrodni, popełnionej przez policjanta, widać wyraźną inspirację historią Katarzyny W.
Zdaniem oskarżyciela, Marek G. od dawna chciał się pozbyć żony, tym bardziej, że miał na boku z kochankę, z którą chciał rozpocząć nowe życie. Jednak dopiero pomysłowa mistyfikacja Katarzyny W. zmotywowała go do działania.
I może nawet by się udało, gdyby nie głupi błąd. Marek G. chcąc uprawdopodobnić wymyśloną przez siebie historię o ucieczce żony do Niemiec, wysłał pocztą jej telefon komórkowy do hotelu w Monachium, żeby przy próbie namierzenia logował się przez niemiecką sieć.
Pomylił jednak adres hotelu. Przesyłka została odesłana do Polski i po przeleżeniu 13 miesięcy na poczcie, została przekazana policji.
Telefon okazał się kluczowym dowodem w tej sprawie - komentuje prokurator.
Zwłok Anny G do tej pory nie odnaleziono, zaś Marek G. nie przyznaje się do winy.
Moja córka nigdy by nie uciekła bez dziecka - zapewnia teściowa oskarżonego policjanta. Świata poza Dominiką nie widziała.
Markowi G. grozi do 25 lat więzienia. Gdyby udało się znaleźć ciało zamordowanej żony, kara mogłaby wzrosnąć do dożywocia.