Były szef mafii pruszkowskiej, a obecnie świadek koronny, Jarosław Sokołowski, pseudonim Masa, po udzieleniu wielu wywiadów, z których powstały książki o kobietach mafii, pieniądzach mafii, bossach mafii i tak dalej, poczuł się celebrytą.
Podobnie jak inni polscy celebryci, czuje się ekspertem w każdej dziedzinie i chętnie wypowiada się na dowolny temat. Nie jest tajemnicą, ze sympatyzuje z Prawem i Sprawiedliwością, a Jarosława Kaczyńskiego, jak zapewnia, zasłoniłby własną piersią.
Obecnie Masa pracuje nad kolejną książką, tym razem o związkach celebrytów z mafią. Jak ujawnia w rozmowie z Super Expressem, z niektórymi nie rozmawiał nawet osobiście, ale koledzy rozmawiali i potem mu opowiedzieli, stąd wie.
W wywiadzie rzece, który ukaże się w formie książki pod chwytliwym tytułem Celebryci i bandyci Masa opowiada między innymi historię skradzionego auta Daniela Olbrychskiego. Był to dwunastoletni Nissan Patrol, do którego aktor był tak przywiązany, że chciał za wszelką cenę go odzyskać.
Olbrychskiemu zapie*dolono kiedyś auto i przyszedł z tym problemem do "Pruszkowa", tak mu ktoś doradził - wspomina Sokołowski. Skierowali go do Pawlika o wdzięcznym pseudonimie Krzyś. A ten, wychowany na Wołodyjowskim i Kmicicu, jak zobaczył Olbrychskiego, to aż mu się dupa z radości zaślimaczyła, temu staremu recydywiście. Pawlik pomógł mu odzyskać to auto. Kiedy złodzieje zadzwonili z żądaniem okupu, zagroził im połamaniem żeber, nakrzyczał na nich, popisywał się przed Olbrychskim, jak to on jest ważny.
Gangster okazał się do tego stopnia przekonujący, że następnego dnia rano Olbrychski zastał swoje stare auto przed własnym domem w Podkowie Leśnej, wypucowane i z pełnym bakiem.
Gdy złodzieje oddali samochód, Olbrychski o mało w dupę nie wszedł Pawlikowi z wdzięczności - wspomina w swoim niepowtarzalnym stylu Masa. Potem się na wódce spotykali i zostali koleżkami. *Mocno się zakumplowali. *