Ostatnio Kinga Rusin za pośrednictwem Instagrama postanowiła wejść na ścieżkę wojenną z Małgorzatą Rozenek-Majdan i zamanifestować swoją frustrację dotyczącą postaci Rozenek w show biznesie. Obie panie tym samym podzieliły celebrytów na dwa obozy i jasnym stało się, że nie ma nawet cienia szansy na porozumienie:
Zaledwie kilka dni po aferze w życiu Kingi pojawiły się kolejne problemy. Dziennikarka twierdzi, że ma... psychofankę. Jeden z internautów zwrócił uwagę, że na profilu Eko Poradnik Urody, który należeć miał do Rusin, pojawiały się publikacje mocno "inspirowane" blogerami kulinarnymi z całego świata. Dziennikarka utrzymuje, że zdjęcia i przepisy miały jednak nie być publikowane przez nią samą, a przez osobę, która "nadużyła jej zaufania":
Moja fanka się pode mnie podszywała... Moi drodzy, w odpowiedzi na pytanie jednego z internautów, muszę zdementować informacje o moim wsparciu dla facebookowego Eko Poradnika Urody. Redaktorka i administratorka profilu, prywatnie moja fanka, nie podpisywała się pod tekstami, a używała mojego awatara... Dodatkowo, przeklejała i przeredagowywała oświadczenia z mojego instagrama i odpowiadała na pytania pod postami jako ja! Można powiedzieć, że się pode mnie podszywała! Wątpliwości wzbudziły też niektóre pozostałe treści i zdjęcia na profilu - tłumaczy Rusin.
Oczywiście Kinga Rusin utrzymuje, że jest bardzo zapracowana i nie ma czasu na śledzenie wszystkich fałszywych profili. To w sumie ciekawe, bo podczas kłótni z Rozenek była bardzo aktywna, postując i komentując kilkanaście razy dziennie...
(...) Na ten profil praktycznie nie zaglądałam. Nie był to mój projekt, a mam na głowie pracę oraz 3 profile na Facebooku, które prowadzę w 99% sama, bez pomocy żadnych agencji: mój profil osobisty Kinga Rusin oraz 2 profile mojej firmy. Profil Eko Poradnik Urody pozostawał poza "moim radarem". (...) Udostępniłam redakcji sporą część moich własnych przepisów kulinarnych i zgodziłam się na używanie kilku prywatnych moich zdjęć oraz tych dostępnych w moich mediach społecznościowych, do ich zilustrowania. Chyba jednak nadużyto mojego zaufania... - dodaje.
Zażądałam więc zaprzestania naruszeń i doprowadziłam do zdezaktywowania profilu. Inicjatywę nadal jednak uważam za pożyteczną, a profil ma pewną liczbę fanów. Ustaliłam więc z redakcją, że przejmę ten profil, aby otworzyć go w nowej odsłonie za kilka miesięcy. Najpierw jednak, po przejęciu, przeprowadzę audyt dotychczasowych wpisów... Ufff... nie mam wolnych niedziel... - podsumowuje Kinga.
Posiadamy print screeny rzekomych naruszeń, które zdaniem Kingi wrzucała do sieci fanka administrująca jej profilem.
Musimy przyznać, że czekamy z niecierpliwością na rozwój wydarzeń. Żeby jednak Kinia na nas nie złorzeczyła, przypomnijmy, że ostatnio ponownie skupiła się na swoich działaniach ekologicznych i nawołuje do podpisania ważnej petycji: Kinga Rusin rozbiera się dla... jeleni