Związek Johnny'ego Deppa z Amber Heard kosztował go wiele: stracił rodzinę, dobrą opinię i pewnie intratne propozycje zawodowe. Blondwłosa piękność oskarżyła aktora o tak poważne rzeczy, że w pewnym momencie fani Deppa zaczęli zastanawiać się, czy ten przetrwa zamieszanie wokół jego osoby:
Zachowanie Heard po tym, jak oskarżyła Deppa o pobicie i rozstała się z nim, budziło wiele wątpliwości. 32-latka zaczęła spotykać się z kolejnymi, majętnymi mężczyznami z wysoką pozycją, w tym Elonem Muskiem. Żadna z relacji nie przetrwała.
Johnny długo unikał komentowania oskarżeń Amber, być może na prośbę prawników lub ze względu na kłopot z uargumentowaniem swojej wersji. Ostatnio Johnny udzielił jednak wywiadu magazynowi GQ gdzie wprost powiedział, co myśli o oskarżeniach swojej byłej:
Policja wezwana na miejsce nie znalazła żadnych śladów jakiejkolwiek awantury ani żadnych śladów na jej ciele. Zaoferowali jej pomoc i że policyjny medyk przeprowadzający obdukcje rzuci na nią okiem, ale odmówiła. Stałem ponad 7 metrów (25 stóp) od niej, jak mógłbym w ogóle ją uderzyć? Poza tym, to ostatnia rzecz, jaką mógłbym zrobić. Może wyglądam na głupka, ale głupi ku*wa nie jestem - wyznał w rozmowie.
Ponieważ obie strony otoczyły się prawnikami, szybko można było spodziewać się odpowiedzi ze strony Amber:
Gdyby magazyn GQ pofatygował się o choć odrobinę śledztwa w sprawie Deppa szybko uznano by, że jego historia jest całkowicie nieprawdziwa. Bezwstydnie kontynuuje przemoc psychiczną stosowaną na Amber Heard - czytamy w oświadczeniu prawników.
Jedno jest pewne - w tej historii nie ma wygranych...