Wygląda na to, że związek Julii Wieniawy i Antoniego Królikowskiego przechodzi do historii i to w raczej burzliwy sposób. Złe emocje narastały do pewnego czasu. Podobno Antoni miał żal do Julii o to, że pochłonięta pracą ma dla niego zbyt mało czasu.
Wieniawa rzeczywiście trzymała go na dystans. Po przeprowadzce do nowego mieszkania, kupionego za pieniądze z licznych kontraktów reklamowych, zwierzyła się dziennikarzom, że nie planuje, by Antek też się tam wprowadził. Zapewnienia o miłości padały głównie ze strony Królikowskiego, a Julia raczej ich nie komentowała. Jednak tak źle jak teraz to jeszcze nie było.
Kilkanaście dni temu przed jednym z warszawskich klubów doszło do dantejskich scen. Zaczęło się od wymiany czułości między Królikowskim z pewną blondynką. Jej tożsamość nie została potwierdzona, jednak tygodnik Twoje Imperium zauważył ogromne podobieństwo do grającej w Diagnozie Aleksandry Adamskiej.
Jeśli to była ona, to najwyraźniej znają się z Antkiem z pracy. Wieniawa nie była świadkiem ich serdeczności. Przyszła na imprezę dużo później i przed wejściem do klubu serdecznie przywitała się z towarzyszką Królikowskiego. Potem wymieniła kilka chłodnych uprzejmości z Antkiem. Nagle rozmowa stała się gwałtowna, do tego stopnia, że Królikowski sprawiał wrażenie gotowego do fizycznego ataku. Kolegę uspokajał Adam Zdrójkowski i postronni świadkowie.
Uderzyłby ją, gdyby nie powstrzymał go jakiś człowiek stojący obok - wspomina jeden z gości klubu. Po chwili *przybiegło z interwencją dwóch ochroniarzy. *
Kiedy sytuacja się uspokoiła, Zdrójkowski odprowadził Wieniawę do taksówki, a Królikowski o trzeciej nad ranem samotnie udał się do hotelu Hilton. Julia dokończyła imprezę kilka dni później, ale już w innym towarzystwie. O drugiej w nocy spotkała się z Nikodemem Rozbickim i po czułym powitaniu udali się we dwoje do mieszkania aktora, które opuścili dopiero rano.
Myślicie, że to już koniec?