Królowa Elżbieta II jest znana z miłości do psów rasy welsh corgi pembroke. Psy tej rasy są obecne w rodzinie Windsorów od 1933 roku i można je zobaczyć na niemal każdym portrecie rodziny królewskiej. Miłość do corgi zapoczątkował u królowej jej ojciec, Jerzy VI. Ponoć Elżbieta pokochała tę rasę za jej niewielkie rozmiary, dzięki czemu już jako mała dziewczynka mogła nosić pieski na rękach.
Przez całe życie królowa miała ponad 30 psów, które rozpieszczała na wszystkie możliwe sposoby. Psy miały własny pokój w Pałacu Buckingham i spały w wysokich, wiklinowych koszach. Pałacowy szef kuchni przygotowywał dla nich posiłki w oparciu o specjalnie ułożoną dietę.
Dla królowej psy były przyjaciółmi i towarzyszami, ale też terapią nieśmiałości. Elżbieta od zawsze miała ponoć problem ze swobodną rozmową z obcymi ludźmi, ale gdy w jej otoczeniu znajdowali się ukochani pupile, pomagali jej nawiązać kontakt lub przerwać niezręczną ciszę.
Za każdym razem strata ukochanego psa była dla monarchini wielkim ciosem. Gdy straciła suczkę Willow, która była ostatnią z pierwszej linii psów corgi hodowanych na dworze królewskim, miała złamane serce. Zdecydowała, że nie chce mieć już nowych psów, aby nie zostały bez opieki na wypadek jej śmierci.
W 2016 roku do rodziny trafił Whisper, pies gajowego wiejskiej rezydencji królowej w Sandringham, który został sam po śmierci swego pana. Jak donosi Daily Mail, królowa zdążyła nawiązać z psem głęboką więź. Niestety, brytyjskie media podały właśnie, że kilka dni temu Whisper "odszedł za tęczowy most". Ponoć arystokratka jest załamana.
Królowa jest zdruzgotana. Whisper był przyjaznym psem i wszędzie za nią chodził - mówi informator. Towarzyszył jej też w spotkaniach z dygnitarzami.
Whisper miał 12 lat i ponoć od kilku tygodni czuł się bardzo źle. Jego śmierć zakończyła 85-letnią tradycję hodowli psów corgi na dworze królewskim.