W niedzielę 26 sierpnia około południa w podwarszawskiej willi należącej do rodziny Millerów, znaleziono martwe ciało jedynego syna byłego premiera, Leszka Millera.
Według wstępnych ustaleń, mężczyzna zginął śmiercią samobójczą przez powieszenie. Podobno przez wiele lat cierpiał na depresję, jednak jego rodzice, córka oraz najbliższy przyjaciel zgodnie stwierdzili, że w ostatnim czasie przed śmiercią nie przejawiał żadnego pogorszenia nastroju.
W czasie, gdy doszło do tragedii, córka Leszka juniora przebywała z dziadkami na wakacjach w Grecji. Były premier kilkakrotnie zapewnił, że gdyby on, żona czy wnuczka zauważyli jakiekolwiek niepokojące sygnały, na pewno zrezygnowaliby z wyjazdu. Pojechali właśnie dlatego, że w rozmów z Leszkiem juniorem jasno wynikało, ze jest on w dobrej i stabilnej formie psychicznej.
Odpowiedzialnością za śmierć syna były premier obarcza jego partnerkę, Katarzyna Sobkowiak, która była w domu w chwili samobójczej śmierci Leszka juniora. Zapewnia jednak, że nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, bo wieczorem się posprzeczali i ze złości spędzili noc na różnych piętrach domu.
Leszek Miller junior został pochowany na cmentarzu w Żyrardowie i tam właśnie bliscy będą go wspominać 1 listopada.
Często odwiedzamy jego grób, ja jestem tam dwa, trzy razy w tygodniu - wyznaje w rozmowie z Super Expressem zrozpaczony ojciec. Teraz też będziemy. I wciąż towarzyszy mi poczucie ogromnego smutku. To wielki ból, nie potrafię z nim żyć. Rozmawiam z Leszkiem często, pytam go: dlaczego to zrobiłeś….Ale on nie odpowiada. A sam nie potrafię znaleźć odpowiedzi. I ciągle czekam na jego telefon. Nie dopuszczam do siebie myśli, że syna już nie ma. Bardzo chciałbym pojeździć z nim na rowerze, pooglądać filmy, porozmawiać jak ojciec z synem. Brakuje mi tego, brakuje mi Leszka.
Były premier wyznaje, że na razie woli udawać sam przed sobą, że syn wyjechał, niebawem wróci i wszystko będzie jak dawniej.
Mniej więcej wiem, co się stało tamtej nocy, że była kłótnia z jego partnerką, ale nie chcę do tego wracać - tłumaczy w tabloidzie. Partnerka mojego syna wciąż egzystuje więc nie chcę komplikować jej życia. Poza tym policja wciąż prowadzi postępowanie. Mam przy tym wrażenie, że to wszystko się nie dzieje i że syn gdzieś wyjechał i za chwilę wróci. Zwłaszcza wygląda to tak, gdy jesteśmy u niego w domu, gdzie mieszkał. Jeszcze mi się nie śnił, *czekam na ciebie synu, chciałbym, żebyś do mnie przyszedł chociaż we śnie. *