Kiedy producenci czwartego sezonu programu Agent Gwiazdy ujawnili, że nagranie odbędzie się tym razem na Wyspach Kanaryjskich, zabrzmiało to dość skromnie. Uczestnicy pierwszej edycji rywalizowali w Republice Południowej Afryki. Druga edycja rozegrała się w Argentynie, trzecia w Hongkongu i Indonezji. Na tym tle Wyspy Kanaryjskie wypadają dość mizernie, zwłaszcza że przed skompletowaniem ekipy krążyły plotki o Seszelach.
Podobno rzeczywiście producenci planowali zabrać tam uczestników czwartej edycji, ale to było zanim dołączyła do nich Edyta Górniak. Jak donosi Fakt, gaża grymaśnej artystki do tego stopnia nadwyrężyła budżet, że konieczne okazało się znalezienie tańszej lokalizacji.
Edyta zażyczyła sobie bowiem 400 tysięcy złotych za udział w programie i to bez względu na ilość odcinków, w których weźmie udział. Czyli dostanie tyle nawet jeśli odpadnie jako pierwsza.
Producenci są przekonani, że ten wydatek się opłaci - ujawnia informator tabloidu. Widzowie po raz pierwszy będą mogli zobaczyć najsłynniejszą polską diwę walczącą o przetrwanie w ekstremalnych warunkach.
Edyta podobno daje z siebie wszystko, do tego stopnia, że zasłabła i lekarze musieli podłączyć jej kroplówkę. Co ciekawe, Fakt twierdzi, że stało się to nie na planie programu, lecz w Polsce.
W przerwie między kolejnymi etapami wróciła do Polski, by zagrać kilka koncertów - pisze tabloid. Była tak zmęczona, że po jednym z koncertów zasłabła i musiała przyjąć kroplówkę.
Oj, coś to mało prawdopodobnie brzmi... Dotychczas producenci bardzo dbali o to, by uczestnicy Agenta nie mieli kontaktu ze światem w trakcie nagrania. Nie wolno im było nawet używać telefonów komórkowych, nie wspominając już o wizytach w domu. Może Edyta po prostu odpadła na samym początku?