Monika Zamachowska, jak sama zapewnia w wywiadach, jest zakochana w mężu i zachwycona nim nie mniej niż wtedy, gdy się poznali. Lubi podkreślać, że uważa go za genialnego artystę i wybacza mu to, że nie dzieli z nią obowiązków domowych i jest trochę niezaradny życiowo. Monika ujawniła, że nawet jego wakacje z własnymi dziećmi musi mu organizować, tak żeby się nie domyślił.
Zorientowała się także, że Zbyszek nie pójdzie do dentysty, o ile nie zostanie tam zaprowadzony za rękę i trzeba pilnować, w co się ubiera, bo inaczej pójdzie na rozdanie Fryderyków w przepoconej koszulce po całodniowej jeździe na rowerze.
Podobno nie bardzo też lubi się przepracowywać. Poprzednia żona Zamachowskiego, Aleksandra Justa jest zdania, że gdyby się postarał, mógłby zarabiać więcej. Dlatego zabiegała w sądzie o wysokie alimenty na czwórkę ich wspólnych dzieci. Udało się. Od czasu rozwodu Zbyszek musiał płacić 18 tysięcy złotych co miesiąc.
Monika, żeby ratować rodzinne finanse, wynajęła swój dom w Wilanowie, zaprojektowany przez tatę, obcym ludziom i przeprowadziła się ze Zbyszkiem i swoimi dziećmi najpierw do bloku w Konstancinie, a potem do starej kamienicy na warszawskim Żoliborzu.
Z czasem zaczęły jej puszczać nerwy. Rok temu głosiła w Twoim Imperium, że od rozwodu wpłacili ze Zbyszkiem milion dwieście tysięcy złotych na konto byłej żony i ona osobiście bardzo jest ciekawa, czy Justa wydała je na luksusowy samochód, czy raczej na egzotyczne podróże, bo raczej, co, jej zdaniem, widać gołym okiem, nie na dzieci.
Ostatnio jednak pojawiło się światełko w tunelu. Sąd obniżył Zamachowskiemu kwotę alimentów do 12 tysięcy złotych miesięcznie, a jego dług alimentacyjny zredukowano do 60 tysięcy.
Monika od razu poczuła się tak bogata, że z tej radości wyjechała na narty do Andory. Zaczęła też snuć coraz śmielsze plany powrotu do ukochanej willi w Wilanowie, którą nadal uważa za swój prawdziwy dom.
Tak wygląda ogród w moim domu - napisała pod zdjęciem przedstawiającym trawnik w jej byłym ogrodzie. *Nie powiem, ckni mi się czasem… *
Rzeczywiście, ładnie tam było...