Trwa ładowanie...
Przejdź na

Janina z "Sanatorium miłości" znów w formie: "Biorę Ryszarda między nogi... Ale zabawa, za każdym razem cnotę tracę"

0
Podziel się:

Atmosfera wyraźnie się rozkręca. Podczas gdy Janina wielokrotnie "traciła cnotę", słynący z surowych standardów moralnych Ryszard z Warszawy zdjął spodnie i zaczął przymierzać koronkowe stringi...

Janina z "Sanatorium miłości" znów w formie: "Biorę Ryszarda między nogi... Ale zabawa, za każdym razem cnotę tracę"

Nowy odcinek Sanatorium miłości rozpoczęło ogłoszenie wyników głosowania na kuracjuszkę odcinka. Została nią rudowłosa Janina.

Ale gdzie ja mam teraz króla znaleźć? - zastanawiała się. Ja bym wybrała Igora… - dodała, odnosząc się do zawartej w poprzednim odcinku przyjaźni z kilkuletnim chłopcem z grupy towarzyszącej seniorom w zabawach na śniegu i balu przebierańców.

Producenci, korzystając ze sprzyjającej pogody, znów zorganizowali uczestnikom zabawy na świeżym powietrzu. Seniorzy, dobrani w mieszane pary, szaleli tym razem na torze saneczkowym.

Ja biorę Ryszarda między nogi - zapowiedziała Janina. Chodź tu, lalka! Znalazłam swojego króla... Kochanie, jesteś dzisiaj mój! No, wyśmienita zabawa, za każdym razem cnotę tracę...

Ona mnie siłą wciągnęła do tego wózka, a potem się okazało, że jestem z tego zadowolony - wyznał Ryszard ze Świdnicy.

Tymczasem Walentyna zamartwiała się o Leszka, który, jej zdaniem ubrał się za lekko.

Co ty masz za spodenki? No po prostu jak dziecko! - narzekała. Przecież cię przewieje na tych sankach!

To jest taka kochana kobieta, z nią można o wszystkim porozmawiać - wzruszył się Leszek.

Swoją zażyłość przypieczętowali wspólną wizytą w gabinecie zabiegowym.

Jak się czujesz? - zapytała troskliwie Walentyna.

Bosko, ale mogłoby być jeszcze lepiej - odpowiedział kokieteryjnie Lesław. Jak podejdziesz tu do mnie, to się przekonasz…

Oj, lepiej nie, jeszcze coś od prądu odłączę - zdecydowała, chyba nie zrozumiawszy aluzji.

Tymczasem Małgorzata, której znów nie udało się uwolnić od Marka, miała mieszane uczucia.

Miałam do towarzystwa pana, który ciągle mówił - wyznała. Ja już nie wiem, jak mam traktować te Marka żarty, on ciągle powtarza to samo.

Wyjdziesz za mnie? - zapytał, jak na zamówienie.

Jak było do przewidzenia, Nina na sanatoryjną randkę wybrała Ryszarda ze Świdnicy. Czas spędzili aktywnie, na spacerze z kijkami. Zatrzymali się na moście, gdzie zakochani wieszają kłódki, aby zapewnić przetrwanie swojej miłości.

To ty zorganizujesz kłódkę i przyjdziemy potem drugi raz - stwierdziła Janina. Popatrz, kaczki. To dziwne, że u kaczek to samce są ładniejsze…

Nie patrz na kaczki tylko na mnie - przerwał romantycznie Ryszard, chwytając ją w objęcia.

A proszę, przytul mnie, będzie mi cieplej - szczebiotała radośnie Janina

Może teraz porozmawiajmy w milczeniu - zaproponował Ryszard.

A, bo ty chcesz sobie wodospadu posłuchać…? Nieee, ja nie umiem w ciszy siedzieć - ujawniła Janina. Wiesz, ja to bym się herbatki napiła, ale tak popołudniu albo wieczorem, bo od rana to tylko kawa. Ludzie, którzy dużo mówią, dłużej żyją…

W rozmowie z Martą Manowską wyznała, że ma to po tacie.

Trzeba kochać wszystkich, siebie, wtedy człowiek jest szczęśliwy - przybliżyła swoją filozofię życiową. Ale też trzeba coś osiągnąć, wtedy jest pełnia szczęścia. Ja dużo w życiu zwiedziłam, dużo ludzi poznałam, jestem szczęśliwa. Ta radość życia jest po moim tatusiu, on był takim radosnym człowiekiem. Mnie w pierwszym momencie mężczyźni się boją. Ja w życiu kochałam tylko dwa razy, ale naprawdę szczerze. teraz czekam na trzecią. W miłości nie czuje się lat, czy masz dwadzieścia lat, czy sześćdziesiąt, kochasz tak samo. Oczywiście, też się cierpi, są rozstania…. Najbardziej to bym sobie życzyła zdrowia. No i tego mężczyzny. Jednym słowem: normalnego.

Wiesz, my chyba szukamy tego samego - wyznała wzruszona Manowska.

W zaplanowanym przed producentów kuligu udziału odmówiła wrażliwa Teresa.
Nie będę uczestniczyła w zabawie, gdzie konie wożą ludzi - zapowiedział surowo.

W rozmowie z Martą Manowską ujawniła, choć niechętnie, pewne szczegóły dotyczące swojej przeszłości

Byłam raz zakochana. Ja już taka jestem, że jak się już zakocham to raz na całe życie - wyznała. Mi się to przydarzyło, dlatego tak myślę. Żałuję w życiu tylko tego, że nie urodziłam dziecka.

Podczas kuligu, Marek przymusowo posadzony w tym samym wozie, co pozostali panowie, zamartwiał się o Małgosię, czy aby nie zmarznie. Jak się okazało u celu podróży, w warsztacie koronczarek w Koniakowie, taka troska bardziej przydałaby się Wiesławie, która na kulig wybrała bluzkę, sprawiającą, że większość biustu miała na wierzchu.

Z niepokoju o Małgosię Marek wraz z Ryszardem z Warszawy zdecydował się nie wziąć aktywnego udziału z zbiorowym śpiewaniu. Oczywiście, słynącym z surowych standardów moralnych Ryszardem kierowały inne pobudki, których nie omieszkał wyjawić.

Tak to niby dżentelmeni, a jak tylko zabrakło pań to od razy wulgarne, ordynarne przyśpiewki, po prostu rynsztokowe - relacjonował zgorszony. Wstyd!
Po czym po niedługim czasie, w obecności pozostałych uczestników oraz koronczarki, zdjął spodnie i zaczął przymierzać męskie stringi.
Ja nie wiem, czy ta torebka z przodu nie jest dla mnie za duża - wyznał wyraźnie rozdarty.

Wieczór tego jakże udanego dnia uświetnił Edward Hulewicz, wykonujący między innymi piosenkę przewodnią programu Bo życie jedno mam.

.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)