Nowy odcinek Sanatorium miłości rozpoczęło ogłoszenie wyników głosowania na kuracjuszkę odcinka. Została nią rudowłosa Janina.
Ale gdzie ja mam teraz króla znaleźć? - zastanawiała się. Ja bym wybrała Igora… - dodała, odnosząc się do zawartej w poprzednim odcinku przyjaźni z kilkuletnim chłopcem z grupy towarzyszącej seniorom w zabawach na śniegu i balu przebierańców.
Producenci, korzystając ze sprzyjającej pogody, znów zorganizowali uczestnikom zabawy na świeżym powietrzu. Seniorzy, dobrani w mieszane pary, szaleli tym razem na torze saneczkowym.
Ja biorę Ryszarda między nogi - zapowiedziała Janina. Chodź tu, lalka! Znalazłam swojego króla... Kochanie, jesteś dzisiaj mój! No, wyśmienita zabawa, za każdym razem cnotę tracę...
Ona mnie siłą wciągnęła do tego wózka, a potem się okazało, że jestem z tego zadowolony - wyznał Ryszard ze Świdnicy.
Tymczasem Walentyna zamartwiała się o Leszka, który, jej zdaniem ubrał się za lekko.
Co ty masz za spodenki? No po prostu jak dziecko! - narzekała. Przecież cię przewieje na tych sankach!
To jest taka kochana kobieta, z nią można o wszystkim porozmawiać - wzruszył się Leszek.
Swoją zażyłość przypieczętowali wspólną wizytą w gabinecie zabiegowym.
Jak się czujesz? - zapytała troskliwie Walentyna.
Bosko, ale mogłoby być jeszcze lepiej - odpowiedział kokieteryjnie Lesław. Jak podejdziesz tu do mnie, to się przekonasz…
Oj, lepiej nie, jeszcze coś od prądu odłączę - zdecydowała, chyba nie zrozumiawszy aluzji.
Tymczasem Małgorzata, której znów nie udało się uwolnić od Marka, miała mieszane uczucia.
Miałam do towarzystwa pana, który ciągle mówił - wyznała. Ja już nie wiem, jak mam traktować te Marka żarty, on ciągle powtarza to samo.
Wyjdziesz za mnie? - zapytał, jak na zamówienie.
Jak było do przewidzenia, Nina na sanatoryjną randkę wybrała Ryszarda ze Świdnicy. Czas spędzili aktywnie, na spacerze z kijkami. Zatrzymali się na moście, gdzie zakochani wieszają kłódki, aby zapewnić przetrwanie swojej miłości.
To ty zorganizujesz kłódkę i przyjdziemy potem drugi raz - stwierdziła Janina. Popatrz, kaczki. To dziwne, że u kaczek to samce są ładniejsze…
Nie patrz na kaczki tylko na mnie - przerwał romantycznie Ryszard, chwytając ją w objęcia.
A proszę, przytul mnie, będzie mi cieplej - szczebiotała radośnie Janina
Może teraz porozmawiajmy w milczeniu - zaproponował Ryszard.
A, bo ty chcesz sobie wodospadu posłuchać…? Nieee, ja nie umiem w ciszy siedzieć - ujawniła Janina. Wiesz, ja to bym się herbatki napiła, ale tak popołudniu albo wieczorem, bo od rana to tylko kawa. Ludzie, którzy dużo mówią, dłużej żyją…
W rozmowie z Martą Manowską wyznała, że ma to po tacie.
Trzeba kochać wszystkich, siebie, wtedy człowiek jest szczęśliwy - przybliżyła swoją filozofię życiową. Ale też trzeba coś osiągnąć, wtedy jest pełnia szczęścia. Ja dużo w życiu zwiedziłam, dużo ludzi poznałam, jestem szczęśliwa. Ta radość życia jest po moim tatusiu, on był takim radosnym człowiekiem. Mnie w pierwszym momencie mężczyźni się boją. Ja w życiu kochałam tylko dwa razy, ale naprawdę szczerze. teraz czekam na trzecią. W miłości nie czuje się lat, czy masz dwadzieścia lat, czy sześćdziesiąt, kochasz tak samo. Oczywiście, też się cierpi, są rozstania…. Najbardziej to bym sobie życzyła zdrowia. No i tego mężczyzny. Jednym słowem: normalnego.
Wiesz, my chyba szukamy tego samego - wyznała wzruszona Manowska.
W zaplanowanym przed producentów kuligu udziału odmówiła wrażliwa Teresa.
Nie będę uczestniczyła w zabawie, gdzie konie wożą ludzi - zapowiedział surowo.
W rozmowie z Martą Manowską ujawniła, choć niechętnie, pewne szczegóły dotyczące swojej przeszłości
Byłam raz zakochana. Ja już taka jestem, że jak się już zakocham to raz na całe życie - wyznała. Mi się to przydarzyło, dlatego tak myślę. Żałuję w życiu tylko tego, że nie urodziłam dziecka.
Podczas kuligu, Marek przymusowo posadzony w tym samym wozie, co pozostali panowie, zamartwiał się o Małgosię, czy aby nie zmarznie. Jak się okazało u celu podróży, w warsztacie koronczarek w Koniakowie, taka troska bardziej przydałaby się Wiesławie, która na kulig wybrała bluzkę, sprawiającą, że większość biustu miała na wierzchu.
Z niepokoju o Małgosię Marek wraz z Ryszardem z Warszawy zdecydował się nie wziąć aktywnego udziału z zbiorowym śpiewaniu. Oczywiście, słynącym z surowych standardów moralnych Ryszardem kierowały inne pobudki, których nie omieszkał wyjawić.
Tak to niby dżentelmeni, a jak tylko zabrakło pań to od razy wulgarne, ordynarne przyśpiewki, po prostu rynsztokowe - relacjonował zgorszony. Wstyd!
Po czym po niedługim czasie, w obecności pozostałych uczestników oraz koronczarki, zdjął spodnie i zaczął przymierzać męskie stringi.
Ja nie wiem, czy ta torebka z przodu nie jest dla mnie za duża - wyznał wyraźnie rozdarty.
Wieczór tego jakże udanego dnia uświetnił Edward Hulewicz, wykonujący między innymi piosenkę przewodnią programu Bo życie jedno mam.
.